Jakoś tak z rozpędu, niemal natychmiast po odłożeniu na półkę “Księcia Mgły” sięgnąłem po kolejną powieść Zafóna, zatytułowaną “Światła września”. I choć początek był obiecujący, to jednak z każdą przerzuconą stroną lektura cieszyła mnie coraz mniej.
Opowieść rozgrywa się we Francji. Młoda dziewczyna wraz z bratem i matką, krótko po śmierci ojca, wyrusza do Normandii, gdzie czeka na nich praca w dopilnowaniu posiadłości starego fabrykanta zabawek. Fragmenty z ruchomymi zabawkami bywają bardzo ciekawe, nastrój robi się przyjemny, a każdy, kto w dzieciństwie miał choć jedną zabawkę, którą podejrzewał o to i owo będzie zachwycony.
Niestety pomysł na opowieść nie dorównał początkowemu klimatowi, a legenda o Doppelgangerze według mnie została zmarnowana. Historia fabrykanta, choć zdaje się być poważniejsza i znacznie bardziej konkretna, niż ta z “Księcia Mgły”, nadawała by się znacznie bardziej na opowiadanie - na powieść, mimo że niedługą, to jednak za mało. Wraz z kolejnymi stronami coraz trudniej było mi się wczuć w siebie samego sprzed lat i poczuć choć odrobinę strachu. Z niemałym trudem dobrnąłem do końca, coraz bardziej zniechęcony prostotą opowieści. Pamiętajmy jednak, że “Światła września” kierowane są raczej do młodszych czytelników i oni pewnie będą bawić się lepiej.
Las luces de septiembre
Carlos Ruiz Zafón
MUZA 2011
256 stron
Strona książki na LubimyCzytać.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz