środa, 2 stycznia 2013

Daniel H. Wilson - "Robokalipsa"

Troszkę się obawiałem tej książki, a to ze względu na wybite na okładce słowa Stephena Kinga, obiecujące że “Robokalipsa” jest świetnym tytułem. Ostatnio jak dałem się Mistrzowi nabrać sięgnąłem po “Przejście” Justina Cronina, i była to lektura zdecydowanie słaba. Na szczęście tym razem King wiedział, co mówi.

“Robokalipsa” podejmuje stary jak świat temat buntu maszyn. I co najdziwniejsze wcale nie próbuje być nowatorska, nie oferuje spojrzenia na całość innego, niż to, które fani szeroko rozumianej fantastyki już znają. A mimo to Danielowi H. Wilsonowi udało się napisać powieść i tak bardzo dobrą.

Główną jej zaletą jest sposób prezentowania historii. Otóż brakuje tu klasycznej fabuły, z narratorem i kolejnymi rozdziałami opowiadającymi o walce. Nie, już na wstępie dowiadujemy się, że ludzie rzecz jasna zwyciężyli. A teraz, po zagładzie, ze znacznie uszczuplonymi zasobami ludzkimi i sporą nieufnością kierowaną w stronę technologii trzeba się pozbierać. Najlepiej zacząć od opisu jak to było.

Szybko okazuje się, że kolejne rozdziały książki to nic innego jak coś w stylu krótkich opowiadań, pokazujących sceny sprzed wybuchu wojny, z godziny zero, z samego konfliktu i z ostatecznego rozwiązania problemu. Często zmieniają się narratorzy, przy czym jednak nie każdy tekst jest o kimś innym. Właśnie doskonałym zabiegiem jest przypominanie postaci podczas kolejnych etapów konfliktu. Także sposób narracji często się zmienia, bowiem kolejni narratorzy znacznie się od siebie różnią, co buduje bardzo przyjemny klimat.

Sami bohaterowie także mogą się podobać. Znajdziemy tu zarówno bardzo klasycznych, takich jak żołnierze czy haker, ale nie brakuje i tych najciekawszych, wyjątkowych. Takich jak córka pani senator walczącej od lat o większą kontrolę nad urządzeniami automatycznymi, czy japoński wielbiciel maszyn, robotów, który zamiast je eliminować przeciąga na stronę ludzi dzięki modyfikacjom oprogramowania.

Największą wadą powieści według mnie jest praktycznie brak ukazania typowej, strachliwej strony ludzkiej natury. Owszem, część ludzi idzie przed siebie na rzeź zupełnie bez zastanowienia, niektórzy jednak próbują walczyć. Brakuje pokazania trzeciej strony, która zawsze w obliczu takiego chaosu musi się pojawić: ludzi, którzy z własnej woli służą maszynom, lub którzy zwyczajnie wykorzystują prawo silniejszego do gnębienia słabszych. Ale książka nie jest tylko o ludziach, zatem można na ten brak przymknąć oko. Książka jest przecież także o robotach i oferuje ciekawe, choć według mnie stanowczo zbyt idealistyczne podejście, pokazując nam różnicę między człowiekiem, robotem i androidem.

Trudno by było nazwać “Robokalipsę” tytułem zwalającym z nóg, ale z pewnością jest świetną pozycją rozrywkową, z pomysłowo przeprowadzoną fabułą, pełnymi dynamiki opisami i ciekawie pokazanymi bohaterami. Rzecz nadaje się w sam raz na miłe spędzenie paru godzin i rzeczywiście, aż się prosi o sfilmowanie.

Robopocalypse
ZNAK 2011

Strona książki na portalu LubimyCzytać.pl
Strona książki na portalu Fantasta.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz