piątek, 26 sierpnia 2011

Camilla Läckberg, Erika Falck tom 3. "Kamieniarz"

Trzecia część cyklu, którego bohaterką jest pisarka Erika Falck jest niestety słabsza od dwóch poprzednich. Głównie dlatego, że “Kamieniarz” skonstruowany został dokładnie tak samo, jak tom drugi, “Kaznodzieja”. O ile jednak tamten oferował bardzo dobrą rozrywkę, tym razem autorka za dużo kombinowała i zbyt nachalnie, z pewną nonszalancją prezentowała kolejne wydarzenia. Wyszła książka, w której znowu mamy zbyt wielu bohaterów oraz intrygę utopioną wręcz w innych kwestiach, które w pewnym momencie zamiast rozjaśnić czytelnikowi umysł powodują powstanie chaosu, którego pisarce nie udało się kontrolować.

Akcja rozpoczyna się kilka miesięcy po wydarzeniach znanych z “Kaznodziei”. Erika Falck, podobnie jak poprzednio, tu zostaje zepchnięta na dalszy plan, jej rola została ograniczona do roli młodej matki, w dodatku znajdującej się w stanie czegoś na kształt depresji poporodowej. Pierwsze skrzypce znowu gra jej konkubent, lokalny policjant. Zostają znalezione zwłoki małej dziewczynki - szybko okazuje się jednak, że nie utopiła się, a została zamordowana.

W “Kamieniarzu” powracamy do znanych już postaci, i przyznam szczerze, że nawet czytając o wydarzeniach zupełnie nie mających związku z fabułą (znowu kilka chwil jest poświęconych bardzo charakterystycznemu szefowi policji) uczucie znudzenia czytelnika nie ogarnia. Taka sytuacja trwa jednak tylko gdzieś do połowy książki, kiedy to wyraźnie widać jak bardzo autorka chciała stworzyć trzymający w napięciu kryminał i jak bardzo jej to nie wyszło. Retrospekcje, bez których kolejne tomy przygód Eriki najwyraźniej nie mogą się obejść, tym razem są pisane z iście hollywoodzkim rozmachem - zaledwie kilka słów i cliffhanger, następna za kilkadziesiąt stron. Podobnie opuszczenie siostry bohaterki, Anny, tak istotnej postaci dla Eriki - pojawia się ona tylko kilka razy, jedynie dla przypomnienia o swoim istnieniu. Ponieważ jednak czytelnik rzadko kiedy jest idiotą, od razu wiedomo, że “coś się dzieje”, parafrazując pewną istotę spod ciemnej gwiazdy. Takie prowadzenie fabuły momentami delikatnie, ale jednak obraża naszą inteligencję.

Wielkim plusem obu poprzednich części był element zaskoczenia, nawet mimo dość miałkiej fabuły “Księżniczki z lodu” i w tomie pierwszym wyjaśnienie zagadki “kto zabił?” dawało sporą przyjemność. W “Kamieniarzu” chaos wynikający z nagromadzenia zbyt wielu postaci i nieudolność wciskanych niemal na siłę kolejnych fragmentów sprzed lat powodują, że ów najważniejszy dla kryminału moment wcale nie jest tak bardzo oczekiwany, gdyż nie trudno jest się domyślić kto jest mordercą.

Co ciekawe, sam koniec książki pod pewnym względem może świadczyć o tym, że autorka zdawała sobie sprawę, z niskiego poziomu trzeciej książki o Erice. Zaoferowała więc czytelnikom taką końcówkę, że nawet lekko zmęczeni bałaganem w “Kamieniarzu” panującym i tak sięgniemy po tom kolejny. Zagadka morderstwa dziewczynki zostaje bowiem wyjaśniona, ale osobiste życie bohaterki zostanie prawdopodobnie mocno przemodelowane.

Wydaje mi się, że chaos tu panujący wynika nie z braku umiejętności autorki, wiemy dobrze, że pisać potrafi, nie jest kolejnym Larssonem, ale sprawnym rzemieślnikiem jest na pewno. Bałagan wynika prawdopodobnie w głównej mierze z powodu chęci zadowolenia zbyt dużej ilości czytelników. Camilla Läckberg chciała napisać kryminał tak, by zarówno starzy znajomi Eriki i Patrika byli zadowoleni, ale jednocześnie doskonale bawili się wszyscy ci, dla których “Kamieniarz” był pierwszym spotkaniem z bohaterką. No i nie wyszło - zdarza się nawet w najlepszych przypadkach. Na szczęście książka nie była aż tak słaba, by do bohaterów czytelnika zrazić, więc może w kolejnym odcinku będzie lepiej?

Stenhuggaren, Czarna Owca 2010, 536 stron

Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz