środa, 4 sierpnia 2010

Jacek Dukaj "Wroniec"

W pierwszej chwili myślałem, że "Wroniec" to coś na kształt "Koraliny" Neila Gaimana, czyli powieść grozy dla najmłodszych, z dużą dawką dowcipu przeznaczonego także dla nieco starszych czytelników. Wszak sam moment porwania ojca bohatera, małego Adasia i zranienia jego matki to groza stuprocentowa. W następnych jednak linijkach tekstu ewentualny horror zmienia się w czystą groteskę i z może nawet lekkim wstydem zmuszony jestem dołączyć do tych, którzy zastanawiają się dla kogo w ogóle "Wroniec" został napisany? Bubeki, Podwójne Agenty, MOMO, Maszyna-Szarzyna... to wszystko fajnie brzmi "na sucho", ale podczas lektury trzeba mocno zagiąć rzeczywistość, by móc się od stanu wojennego uwolnić, i potraktować "Wrońca" po prostu jako dziecięce fantasmagorie, koszmar. To jednak jest temat, przy którym trudno jest się po prostu zabawić przy lekturze, inne spojrzenie autora do mnie nie trafiło, w pierwszej chwili nawet przypuszczałem, że może "Wroniec" miał być Dukajowym głosem w odwiecznym konflikcie, czy stan wojenny był zbrodnią, czy ratunkiem. Na szczęście po ukończeniu lektury to wrażenie zostało zmazane i ostatecznie mogłem uznać książkę za zjawisko ciekawe, jeszcze ciekawszą próbę odkrywania kolejnych horyzontów u pisarza, doskonałą zabawę słowem... jednak gdybym mógł się posłużyć słownictwem Mike'a Valentine'a Smitha, "Wrońca" zdecydowanie nie zgrokowałem.

Wroniec, wydawnictwo Literackie 2009, 248 stron
Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz