poniedziałek, 23 września 2013

Chris Tvedt - "Łowca szczurów"

Książki Chrisa Tvedta bardzo kojarzą mi się z powieściami Jamesa Thompsona. Tu Norwegia, tam Finlandia, tu adwokat, tam policjant - a obu panów poznałem tylko dlatego, że na ebooki tak często są promocje. Każdy z pisarzy potrafił przedstawić swojego bohatera tak, by chciało się poznawać dalsze jego losy, zarazem przy każdym z nich miałem się czego czepiać pisząc opinię.

Kto czytał wcześniejsze książki Tvedta, a szczególnie tom drugi: “Na własną rękę” doskonale wie, że Mikael Brenne nie jest takim typowym adwokatem, który pracuje głównie na sali sądowej. Wręcz przeciwnie, pracuje przede wszystkim poza budynkiem wymiaru sprawiedliwości, a to, co go kręci to samo poszukiwanie prawdy. “Łowca szczurów” zapewni mu zagadkę, która znowu powoduje skojarzenie z Jamesem Thompsonem i jego ‘Bielą Helsinek”. Motywem przewodnim bowiem będzie tu szeroko rozumiany nazizm, z tym, że nie oparty na wydarzeniach dzisiejszych, powrócimy bowiem do przeszłości i rzucimy okiem na czas drugiej wojny światowej w oczach Norwegów - którzy posiadali faszystowski rząd, sporo kolaborantów, i na zawsze z tego powodu mają obowiązek czuć wstyd.

Sama historia nie jest porywająca, zupełnie tak samo, jak poprzednie trzy. Ale choć czasem powieść wciąż wydaje się naiwna, to jednak jest to już naiwność innego rodzaju. Naiwność wynikająca z chęci pokazania dobrych ludzi na tle ludzi złych, lecz już nie prostota samej historii czy kompletnie banalne rozwiązania. A tym, co powoduje, że czyta się bardzo lekko i przyjemnie jest znowu sam bohater, Mikael Brenne, który niby jest człowiekiem inteligentnym, ale jednocześnie - jak większość mężczyzn - małostkowym, obrażalskim i co najważniejsze - nie potrafiącym powstrzymać chuci. Nawet gdy doskonale wie, że zdecydowanie powinien.

“Łowca szczurów” to mimo poważnego tematu jednak bardziej rozrywka, niż rozprawa z przeszłością. Jednak w przeciwieństwie do “Bieli Helsinek” Thompsona po lekturze nie ma się uczucia pustki i niezrozumienia, tu nazizm jest traktowany jako oczywiste zło, którym trzeba pogardzać i które trzeba wyplenić. Książka w sam raz nadająca się na odpoczynek od poważniejszych rzeczy, można z nią dość przyjemnie spędzić popołudnie czy dwa. A losy Brennego znowu poukładały się na tyle interesująco, że po kolejny tom sięgnę z nie mniejszą chęcią.

Rottejegeren
Nasza Księgarnia 2013

1 komentarz:

  1. Widać książka ma trochę wad, ale i tak mnie ciekawi, zatem prędzej czy później zajrzę do niej :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń