środa, 24 lipca 2013

Ilsa J. Bick - "Prochy"

Tak, jak jeszcze niedawno wystarczyło zrobić bohatera wampirem, by osiągnąć sławę, tak teraz wszyscy chcą mordować zombie. Filmy, seriale, książki, a przede wszystkim komiksy - ciągną temat nieumarłych, żywych trupów w nieskończoność, bardzo rzadko decydując się na jakieś zmiany w utartym, znanym od czasu pierwszej “Nocy Żywych Trupów” scenariuszu. Do grupy pisarzy, którzy zapragnęli dorzucić swoje trzy grosze w temacie dołącza Ilsa J. Bick, na zachodzie znana z tworzenia między innymi serii Star Trek, BattleTech czy MechWarrior, a u nas dopiero dająca się poznać. I to z całkiem niezłej strony, muszę przyznać.

Bohaterką “Prochów” jest Alexandra, siedemnastoletnia dziewczyna, której historia robi wrażenie. Nie dość, że osierocona, to jeszcze los by osłodzić jej stratę najważniejszych w życiu osób obdarował ją potężnym guzem mózgu. Alexandra ma już dość leczenia, chemioterapii i zapewnień różnych konowałów, że kto wie, być może, w sumie, to nie wiadomo, ale nic nie jest niemożliwe. Zdaje sobie sprawę, że niebawem odejdzie z tego świata.

Wybiera się na coś w rodzaju rozbudowanego biwaku. Samotnie rusza w rejony rzadko uczęszczane przez ludzi, by... no właśnie. By się być może tylko zastanowić, ale może i przejść od myśli i słów do czynów. Jednak znowu na jej drodze staje los - i wszystko się komplikuje.

Apokalipsa została w “Prochach” przedstawiona bardzo sympatycznie. Prosto, ale z polotem. Wpierw apokalipsa, a dopiero potem apokalipsa zombie. Zdarzyło się coś, co kompletnie zmieniło nasz świat, pozostawiając przy życiu jedynie starszych ludzi oraz garstkę nastolatków i dzieci. Ludzie w sile wieku nie żyją, a ogromna większość młodszych zmieniła się w zombie, pełne dzikości i co ciekawe świadome swoich umiejętności sprzed przemiany. Oznacza to, że takiego zombie trudno zlikwidować, na przykład byłego żołnierza. Bo on instynktownie pamięta jak się ukryć, i jak przygotować pułapkę i zdobyć śniadanie.

Alexandra oraz poznane przez nią postaci przejdą szereg prób, a potem akcja pójdzie znanym szlakiem: miasteczko, reguły, zwyczaje. Czyta się “Prochy” doskonale, książka prócz akcji oferuje także całkiem fajny dramat i stawia ciekawe pytania. Plus, co najlepsze, powieść zaczyna w pewnym momencie poruszać sprawy wiary i religii, i dotyka ich w bardzo odpowiadający mi sposób. Czuć obawę przed głupotą ludzi, którzy w imię mistycyzmu oddają nad sobą kontrolę różnego rodzaju kapłanom, prorokom czy wielebnym.

A na koniec mamy genialny w swej prostocie cliffhanger, nic, tylko czekać na tom kolejny, by wreszcie zrozumieć w pełni co tak naprawdę się Aleksandrze przydarzyło. Polecam nie tylko fanom zombie apokalipsy.

Ashes
Amber 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz