czwartek, 27 czerwca 2013

Zygmunt Miłoszewski - "Bezcenny"

Zygmunta Miłoszewskiego kojarzę przede wszystkim z mojego ulubionego (jedynego, jaki oglądam) programu w TV: “Drugie śniadanie mistrzów”. Przy okazji ostatniego wydania przed wakacjami, gdy panowie przepięknie dyskutowali o kulturze w naszym dziwnym kraju, popisałem się intelektem: w sumie dlaczego miałbym nie kupić czegoś autorstwa pana Miłoszewskiego, zwłaszcza, że jest dostępny w ebookach? No a Marcin Meller akurat opisywał najnowszą powieść pisarza, zatem na nią padł mój wybór.

“Bezcenny” to powieść sensacyjno-przygodowa. Rzecz dotyczy obrazu Rafaela “Portret Młodzieńca”, który przywłaszczyli sobie obmierzli naziści (I hate those guys, jak mawia wiadomo kto), a wokół którego przez ostatnie prawie siedemdziesiąt lat narosło wiele ciekawych mitów i legend.

Bohaterami książki jest bardzo ciekawy czworokąt. Jest pani profesor, zajmująca się zawodowo odzyskiwaniem skradzionych dzieł sztuki. Jest marszand europejskiej sławy. Dalej mamy postaci z drugiej strony barykady: żołnierz, komandos, bohater, żyjące potwierdzenie faktu, że my, szaraczki nawet nie wiemy jak straszne rzeczy by się działy dookoła, gdyby nie tacy jak on, a na deser autor przygotował kobietę, która z zawodu jest złodziejką. Chyba najciekawszą postać, tak mi się wydaje.

Premier wyznacza im zadanie: odzyskanie “Portretu Młodzieńca”. Warto dodać, że wiadomo doskonale który to jest premier, niemalże widać jego oczka błyskające spod łysego czoła. Podobnie poznajemy innych polityków, w tym ministra (baczność!!!) kultury (spocznij, spocznij...). I po dość rozbudowanym wstępie, gdzie każdy czytelnik ma szansę doskonale poznać “osoby dramatu” rozpoczyna się powieść, w której będzie całkiem sporo udanych dialogów, mnóstwo akcji, pościgów, strzelania itp., itd., etc., a na dokładkę autor opowie nam bardzo ciekawe historie dotyczące szeroko rozumianej kultury, ze szczególnym uwzględnieniem okresu drugiej wojny światowej, gdy w Europie trafiła się nacja z przekonaniem, że kultura dotyczy tylko ich, rasy panów. Tak, tych obłędnie przystojnych, wysokich blondynów o niebieskich oczach, jak Hitler czy Himmler.

Można by powiedzieć, że “Bezcenny” to taki “Pan Samochodzik” na miarę naszych czasów. Kurczę, mamy tu nawet postać podróżującą charakterystycznym, nietypowym wehikułem, w dodatku tej samej marki co słynny pojazd Tomasza N. Z tym, że mówiąc o “naszych czasach” mam na myśli znacznie większą prostotę opowieści. Jest ona po prostu dopasowana do dzisiejszego czytelnika, który nie przepada za myśleniem podczas lektury, raczej woli ją łatwą i przyjemną, niż choć odrobinę wymagającą. Oczywiście to nie jakiś poważny zarzut, dzięki temu książka da radę się sprzedać.

Ja pod koniec byłem mocno zmęczony, tyle biegania, strzelania, pościgów... Całość jest podzielona na mnóstwo niedługich podrozdziałów, co nadaje dynamiki, jednak dziwnym trafem te momenty, gdy na pierwszym planie jest akcja bywają rozciągnięte maksymalnie. Poważnie można się zasapać.

Ostatecznie pieniędzy wydanych na “Bezcennego” w żadnym wypadku nie żałuję, sama książka jednak z nóg mnie nie zwaliła. Jest dobra, ale bez fajerwerków. Polecam fanom akcji, pięknych samochodów, szybkich kobiet (albo na odwrót...?) i nawet najbardziej nieprawdopodobnych teorii spiskowych.

Bezcenny
W.A.B. 2013

1 komentarz:

  1. Jestem ciekawa nowej książki Miłoszewskiego. Być może uda mi się ją niebawem przeczytać.

    OdpowiedzUsuń