sobota, 15 czerwca 2013

Håkan Nesser - Barbarotti, tom 5. "Rzeźniczka z Małej Birmy"

No proszę, miały być cztery tomy i koniec. A tu taka niespodzianka, powstał tom piąty, napisany dopiero co, w zeszłym roku. Normalnie bym przypuszczał (lekko, dyskretnie, z nadzieją, że nie mam racji), że autor w ten sposób próbuje (być może) odciąć kilka kuponów od popularności swojego bohatera. Wszak Van Veeterenowi nieco do Barbarottiego brakuje, i to właśnie ten Szwed o włoskim nazwisku potrafi przyciągnąć tłumy, podczas gdy komisarz z fikcyjnego kraju leżącego gdzieś w okolicach Beneluksu jest “zaledwie” interesujący.

Jednak mowa jest tu o Håkanie Nesserze, zatem o odcinaniu kuponów nie ma mowy. Ufam temu człowiekowi, do lektury podszedłem z pełną wiarą w talent pisarza. I nie zawiodłem się, bowiem Nesser już w pierwszych pięciu zdaniach książki udowodnił, że moje wychwalanie i promowanie go wśród znajomych i w internecie nie jest przesadzone. Nic więcej nie powiem, to trzeba poznać samemu, to, co się przytrafiło Barbarottiemu. Oczywiście poznanie i zrozumienie owego wydarzenia będzie znacznie bardziej uderzające wówczas, gdy znamy poprzednie cztery tomy.

Jak zwykle obserwujemy dramat połączony z kryminałem. Tym razem chodzi sprawę sprzed kilku lat, rzecz dotyczy zaginięcia mężczyzny. Kwestia jest o tyle ciekawa, że partnerka zaginionego odsiedziała jedenaście lat za morderstwo, zabiła swojego męża, bydlaka jakich niestety wiele. I niestety nie wszyscy tak kończą, wielu dożywa sędziwego wieku... no, ale ja nie o tym. Teraz, w pięć lat po przerwaniu śledztwa (utknęło w miejscu) Barbarotti zostaje wysłany do ponownego sprawdzenia sprawy. I oczywistym jest, że akurat ten policjant nie będzie w stanie się oprzeć by nie zajrzeć także do sprawy wcześniejszej, tamtego dramatu, gdy pewna gnida straciła życie, a pewna kobieta poszła na ponad dekadę do paki.

Powieść w niczym nie odstaje od poprzednich czterech tomów. Jej siłą pozostaje umiejętność autora do kreowania prostych zagadek, które jednak zaprezentowane są w taki sposób, że rzeczywiście odczuwamy zaskoczenie. Choć początkowo wszystko wydaje się w miarę proste, to Nesser potrafi sprawy ostatecznie zagmatwać akurat na tyle, by jednocześnie potrafiły zaskoczyć i dać czytelnikowi sporo rozrywki, ale przy tym wcale nie stały się przekombinowane lub zbyt naciągane.

Jedyną różnicą względem poprzedników jest skupienie uwagi na inspektorze Gunnarze Barbarottim. Oczywiście policjant był bohaterem wszystkich części, jednak dotychczas jeszcze nigdy nie trafił aż tak bardzo na pierwszy plan. Strasznie sympatyczny człowiek z naszego bohatera, bardzo łatwo się wczuć w jego rolę, doznać jego emocji i dać się porwać smutkowi, jaki Barbarottiemu towarzyszy. A także w jego towarzystwie powoli wychodzić z odrętwienia.

Bardzo interesujące jest także zakończenie książki. Wcale bym nie był zdziwiony, gdyby z czasem pojawił się tom szósty, mówiący jak też sprawy potoczyły się potem. Trzymam kciuki, by tak właśnie się stało, bo w sumie to ciekawość mnie zjada, jak też się to rozwinęło.

Styckerskan från Lilla Burma
Czarna Owca 2013

2 komentarze:

  1. Rzadko kiedy się zdarza, że kolejne części są na jednakowym wysokim poziomie - z reguły poziom jest zróżnicowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście od każdej reguły bywają wyjątki i niektórym pisarzom czasem udaje się poziom utrzymać :)

      Usuń