czwartek, 23 maja 2013

Wilbur Smith - "Płonący brzeg"

Wilbur Smith swoją sagę o rodzie Courteneyów konstruował w bardzo ciekawy sposób. Pierwsze dwa tomy stanowiły całość, “Brama Chaki” natomiast niejako “zamykała” wątek Seana Courteneya. Rozgrywała się wiele lat później, a między wierszami dowiedzieliśmy się także wielu informacji o pozostałych postaciach, między innymi o Michaelu Courteneyu. Stąd też “Płonący brzeg” z początku czyta się dość dziwnie, bo doskonale wiemy, co Michaela czeka. Napięcie jest bardzo duże, czytelnik obawia się tego momentu, w którym... kto czytał “Bramę...” ten wie. 

“Płonący brzeg”, mimo że opowiada także o Seanie, Ruth i Dirku Courteneyu, tak naprawdę rozpoczyna zupełnie nową historię. Bohaterką jest Centaine, siedemnastoletnia Francuzka, narzeczona Michaela. Będziemy świadkami jej podróży do Afryki, która chwilami będzie przypominać losy Robinsona Cruzoe. Zatopiony przez Niemców okręt, rozbitkowie, poznanie dwójki buszmenów i nabranie ogromnego szacunku dla siły przyrody - Wilbur Smith doskonale wie jak opowiadać, by kompletnie wsiąknąć w historię. Sposoby na przeżycie tych jednych z pierwszych ludzi na świecie są tak samo pomysłowe, jak okropne, często okrutne. Jednak robią ogromne wrażenie.

Oczywiście nie zabrakło tu także dramatów nieco bardziej typowych, ze szczególnym uwzględnieniem tragicznej miłości. Jednak po zakończeniu lektury, choć była ona zdecydowanie satysfakcjonująca, znowu mam to samo uczucie, co przy “Bramie Chaki”. Jakby autor stał się niewolnikiem swojego bohatera - nieważne ile poświęcił na dopracowanie postaci Centaine, i jak pięknie by nie opisywał Afryki, tak wciąż brakuje osobowości Seana Courteneya, tego pierwszego, najważniejszego bohatera, który powodował, że od “Gdy poluje lew” i “Odgłosu gromu” zwyczajnie nie można było się oderwać.

Poza tym nie potrafiłem przełknąć lekkich niedociągnięć. W książce sporo miejsca poświęconego zostało Garry’emu Courteneyowi, który jak doskonale pamiętamy jest postacią słabą, daleką od ideału swojego brata Seana. Garry mi nie pasuje, po tym wszystkim, co zrobił w przeszłości teraz nagle jest dobrym, pokornym człowiekiem? A co z jego problemem alkoholowym? Zniknął? Rozpłynął się w powietrzu? Garry mnie irytuje, bo takie cudowne ozdrowienia i gigantyczne zmiany z postaci słabej na silną, złej na dobrą świetnie wyglądają w Biblii, ale w powieści znacznie gorzej, powieść zwyczajnie psują, trudno bowiem w nie uwierzyć. Stąd też mój entuzjazm dla sagi delikatnie się zmniejszył, odrobinę opadł. Cóż, zobaczymy jak będzie dalej, co do powiedzenia będzie miało potomstwo Centaine.

The Burning Shore
Albatros 2008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz