sobota, 13 kwietnia 2013

Zbigniew Wojnarowski - "Miraż"

“Miraż” Zbigniewa Wojnarowskiego niewiele ma wspólnego z tradycyjnym rozumieniem frazy “historia alternatywna”. Nie jest to opowieść w stylu, jakiego czytelnik ma prawo się spodziewać; nie opisuje historii z jednej strony nam znanej, jedynie gdzieś, w którymś momencie, po jakimś wydarzeniu zmienionej, skierowanej w inną stronę.

Właściwie można by się spierać na ile “Miraż” w ogóle jest powieścią, czy raczej nie jest zbiorem opowiadań. Sam skłaniam się ku tej drugiej opcji, zwłaszcza, że kolejne “seanse” są tekstami doskonale samodzielnymi, a na co najmniej jeden z nich trafiłem wcześniej w czasopiśmie, gdzie stanowił zamkniętą całość. Są to historie odrębne, łączone jedynie w sensie ogólnym: tytułowym kinem o nazwie Miraż, szeroko rozumianym filmem jako gałęzią sztuki różnie traktowaną w różnych czasach swego istnienia oraz dwójką bohaterów, z których jeden owe historie opowiada drugiemu.

Całość rozpoczyna się niczym horror, w którym mamy i świetnie zaprezentowany klimat, bardzo dobry nastrój, a potem nawet i trupy. Same opowiadania także utrzymane są w gatunku grozy, albo raczej niepokoju. Jest to niepokój związany przede wszystkim z losami bohaterów, czy to księgowego z lat trzydziestych, z czasów strasznego kryzysu, czy też Polaków w okupowanym przez hitlerowców mieście, próbujących żyć w miarę normalnie, mimo codziennych łapanek i życzliwych sąsiadom volksdojczów. Posuwamy się naprzód, po wojnie przychodzi początek komunizmu w stylu stalinowskim, następnie klasyczny socrealizm, wreszcie jest i nowa Polska, ta niby nasza, gdzie nagle okazuje się, że bohaterowie walczący z reżimem częściej nazywani są zdrajcami, bowiem dziś, za wolności, mamy tak wielu patriotów, którzy tak bardzo chcieliby znowu poczuć klimat styropianu. Zwłaszcza że wówczas, gdy inni walczyli o wolność, owi patrioci woleli stać z boku z gaciami pełnymi strachu.

I chyba o to właśnie chodzi, by pokazując losy poszczególnych postaci pokazać coś więcej, może nawet i całą Polskę, tak mocno zmienioną na przestrzeni zaledwie niecałych stu lat. Od niepodległości, przez wojnę, komunizm i wolność. A ludzie wciąż tacy sami.

Nawet jeśli trudno tu znaleźć jeden punkt, który miałby być tym ważnym, dzięki któremu łatwo można zakwalifikować “Miraż” do historii alternatywnej, nie jest problemem odnalezienie wielu mniejszych “punkcików”. Jednak “Miraż” nie jest lekturą łatwą i szybką, natomiast jest lekturą przyjemną. Wymaga od czytelnika uwagi i zastanowienia, czasem jest trudniejszy w odbiorze, czasem prostszy. Po zamknięciu książki w głowie zostaje wiele pytań o przeszłość, a tym samym i o przyszłość. I wszystkie te pytania pozostają niejako obok podziwu dla języka Pisarza, umiejętności kreacji przeróżnych wizji w taki sposób, że rzeczywiście bierzemy w nich udział, a nie jedynie o nich czytamy. Także historie tu pokazane zostają w pamięci, ich dramat, zarazem dramat Polaków w szerszym znaczeniu, ponadto z czytelnikiem po lekturze pozostaje także trwoga, wszak “Miraż” potrafi całkiem udanie zaniepokoić.

Miraż
Narodowe Centrum Kultury 2011

1 komentarz:

  1. Pozycje wydawane przez Narodowe Centrum Kultury sprawiają wrażenie bardzo interesujących. Do tego świetna okładka, która zdobi również polskie wydanie książki "Czas poza czasem" P. Dicka.

    OdpowiedzUsuń