piątek, 8 marca 2013

Victor Hugo - "Nędznicy"

“Nędznicy” Wiktora Hugo to zdecydowanie mocny cios, mocna rzecz, której sława i chwała są pod każdym względem uzasadnione. To strasznie mądra powieść, zawierająca w sobie ogromną ilość smutnych prawd o ludziach, o życiu, w sumie na praktycznie każdy temat. Rzecz napisana specyficznym z punktu widzenia współczesnego czytelnika językiem i w równie specyficzny sposób; narrator staje w trzeciej osobie obok bohaterów, jednakże w pierwszej komunikuje się z nami, tłumacząc dokładnie treść przez siebie przekazywaną. Ponadto ów narrator nie stroni od dygresji, wtrąceń, tłumaczeń aktualnych sytuacji, opisuje krok po kroku, wręcz nawet “małymi kroczkami” wszystkie sceny, wszystkie uwarunkowania, które doprowadziły go i jego bohaterów dokładnie w to miejsce, w którym teraz się znajdują. Oznacza to, że lektura - w senie oryginalna historia Jeana Valjeana, Kozety, Mariusa, Javerta i innych - jest stale przerywana przez dodatkowe fragmenty, bardzo rozbudowane, kreślące tło. I jak znam życie właśnie z tym, jak już ośmieliłem się go nazwać: specyficznym stylem pewna część czytelników może mieć problem.

Przykładowo: nim w ogóle Jean Valjean pojawi się na scenie poznamy dokładnie, ze skrupulatną wręcz dbałością o szczegóły żywot niejakiego księdza Myriela. Tenże ksiądz na Jeana będzie miał spory wpływ, zatem jest to postać zdecydowanie istotna. Dziś jednak przedstawienie takiego typu bohatera ograniczone byłoby do paru stron, może niedługiego rozdziału - ale nie całej księgi :-) A dalej jest podobnie. Wiktor Hugo opisuje w podobnie szczegółowy sposób znacznie więcej elementów, które uznał za przydatne w pojęciu jego opowieści. Dowiemy się mnóstwo na temat nie tylko znaczenia, ale i samego przebiegu bitwy pod Waterloo, o Napoleonie i jego wpływie na Francję, Europę, świat a także Francuzów zamożnych i ubogich; rozłożone na czynniki pierwsze zostaną zasady rządzące klasztorami, także jako instytucji nie do końca pożytecznej (co bardzo ciekawe i jakże prawdziwe:) ), wreszcie zanalizowany zostanie w pełni lud francuski, lud paryski, ze szczególnym naciskiem na biedotę.

I szczerze mówiąc czyta się owe dodatki świetnie - pod warunkiem, że da się autorowi szansę. Pewnie, że nie będę udawał mądrzejszego, niż jestem, pisząc, że Wiktor Hugo nie nudzi. Owszem, taki sposób pisania bywa nużący, odpoczynek jest wskazany, czasem nawet wcale nie spieszyło mi się do powrotu do lektury. Jednak powrót ten za każdym razem bardzo szybko nagradzał, oferując coraz to ciekawsze dialogi, przemyślenia i analizy rzeczywistości XIX wieku. I na dobrą sprawę owa rzeczywistość wcale tak bardzo nie różniła się od naszej, ciekaw jestem, czy ktoś wpadł już na pomysł nakręcenia “Nędzników” w realiach XXI wieku - książka aż się o to prosi.

Bardzo polecam wszystkim spróbować zmierzyć się z “Nędznikami”. Autor napisał: “Nie czyta się bezkarnie bzdur”. Ale jest i na odwrót: ukończenie lektury oferuje ten wspaniały rodzaj radości i satysfakcji, który jest niczym innym jak w pełni zasłużoną nagrodą.

Les Misérables
Netpress Digital

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz