sobota, 30 marca 2013

Edward Lee - "Ludzie z bagien"

Bohaterem “Ludzi z bagien” jest Phil, który jeszcze chwilę temu był dobrze zapowiadającym się policjantem, szykowanym do ważnego awansu. Znaleźli się jednak tacy, którym nie w smak było wspinanie się po szczeblach kariery i coraz wyższe stanowiska dla takiego młodzika. Phil miał pecha, w dodatku pecha doskonale przez swoich wrogów zaplanowanego. Nie tylko nie otrzymał awansu, wręcz przeciwnie: został zmuszony do odejścia z policji. Droga do kariery została przed nim zamknięta. Phil jednak jest urodzonym gliniarzem, dlatego gdy tylko się dowiedział, że w jego rodzinnej miejscowości, na totalnym zadupiu jest potrzebny stróż prawa, nie wahał się ani chwili.

“Ludzie z bagien” to horror oparty przede wszystkim na elementach typu gore. Samego klimatu, od którego ciarki przechodzą po plecach nie znajdziemy tu wiele, natomiast jak w niebie poczują się ci wszyscy, którzy lubią dosadne opisy przeróżnych dewiacji uprawianych przez kompletnych zwyrodnialców. Jednak należy wyraźnie podkreślić, że Edward Lee nie skupia się tylko na wywołaniu jak największego obrzydzenia; nie jest jego celem jedynie wzbudzenie u czytelnika odruchu wymiotnego. Autor ze sporym talentem przedstawia różne postawy, różne postaci, które dopuszczają się czynów okropnych. Pokazuje, że wcale nie musi być prawdą twierdzenie, jakoby każdy socjopata był takim z jakiegoś powodu (źli rodzice, molestowanie w dzieciństwie itp.). Edward Lee twierdzi, a mi się owo twierdzenie podoba i się z nim zgadzam, że człowiek wcale nie musi mieć powodu, by być skończonym idiotą czy pozbawionym empatii zboczeńcem, którego jedynym pragnieniem jest zrobić to, co akurat mu przyszło do pozbawionej resztek rozumu głowy. W przypadku niektórych ludzi po prostu nie da się wytłumaczyć skąd wzięło się ich okrucieństwo - po prostu takimi są.

Drugim elementem, który z historii typu gore robi coś jednak większego, jest otwarte przedstawianie czytelnikowi różnych dewiacji i perwersji, do jakich człowiek jest zdolny. Wielu z nas udaje nieświadomych, jak straszne są pragnienia niektórych ludzi, jak chore marzenia, że to już raczej jest zwierzę, nie człowiek. W głębi duszy jednak dobrze wiemy, że takie rzeczy dzieją się, często nawet całkiem niedaleko. Edward Lee nie ma zahamowań, nie oszczędza psychiki czytelnika, mówi, jak jest. A przy tym do samego końca udało się mu utrzymać lekturę na pewnym poziomie, nie oderwał się całkowicie od rzeczywistości, i jego potworna historia typu gore mimo groteskowych elementów wcale groteską nie jest, co często się przytrafia w tego typu horrorach. Łatwo stracić umiar, ale autor potrafił go zachować. Prawie do samego końca... no, ale to horror, więc końcówka po prostu musi być przegięta ;-) Polecam ludziom z mocnym żołądkiem.

Creekers
Replika 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz