czwartek, 20 grudnia 2012

Henning Mankell - "Powrót nauczyciela tańca"

“Powrót nauczyciela tańca” to na pierwszy rzut oka bardzo typowy dla Mankella kryminał, od serii z Kurtem Wallanderem różniący się tylko brakiem znanego bohatera. Tu jest nowy, znacznie młodszy - Stefan Lindmann ma dopiero 37 lat i właśnie przeżywa najgorsze dni swojego życia. Dopadł go nowotwór, leczenie ma się zacząć dopiero za parę tygodni, biedak nie wie, co ze sobą zrobić. Dowiaduje się, że jego dawny szef z policji został brutalnie zamordowany. Żeby zabić jakoś czas udaje się na miejsce zbrodni i niejako prywatnie włącza się w lokalne śledztwo.

Każda z książek opowiadających o Wallanderze brała na cel jakieś zjawisko społeczne, jeden główny temat - i obserwując zmagania policji z przestępcą poznawaliśmy przekonania autora. A Mankell przekonania ma dość umiarkowane (choć oczywiście na wszystko patrzy z lewej strony) i nie jest nachalny z ich przekazywaniem. Nie inaczej jest w przypadku tej książki. Tym razem na cal autor obrał sobie zjawisko faszyzmu i neofaszyzmu, stawiając swoich bohaterów w obliczu smutnej prawdy, że nazizm ma się doskonale, i choć póki co jest nieco ukryty, w każdej chwili przy odrobinie sprzyjających okoliczności plugastwo ponownie może wypełznąć i zawładnąć masami.

I tu właśnie mam jedno, ale poważne zastrzeżenie do książki. Bowiem jest to spora cegła, nadmuchana właśnie tym brudnym tematem. Samo śledztwo jak i bohaterowie nie są na tyle skomplikowane i fascynujące, by grubość powieści usprawiedliwiać. A jednak autorowi pokazanie faszyzmu nie wyszło do końca tak, jakbym sobie życzył: nie tłumaczy czytelnikowi genezy istnienia tego zjawiska, nie pokazuje skąd się bierze, dlaczego jest tak atrakcyjne i jak niewiele potrzeba, by nawet zdawałoby się inteligentna osoba wpadła w sidła filozofii nienawiści. Tego mi tu bardzo brakuje, bowiem ograniczenie się do stwierdzenia, że nazizm był, jest i będzie to zdecydowanie za mało jak na możliwości tego pisarza. Zdumienie, a potem smutna akceptacja u policjantów wygląda śmiesznie - każdy z nich jest tak wspaniałą, krystalicznie czystą osobą, że jedyne, co potrafi, to się dziwić skąd w Szwecji tyle ukrytego zła. Nikt natomiast nie tłumaczy skąd się to bierze, i jak tego uniknąć. A niejednemu czytelnikowi takie tłumaczenie dobrze by zrobiło.

Sama historia kryminalna z czasem staje się coraz bardziej naciągana, i w pewnym momencie można odnieść wrażenie, że by wreszcie ruszyć ze śledztwem autor musi się chwytać mało atrakcyjnych rozwiązań, takich jak seria pomyślnych dla policji zbiegów okoliczności. Tak samo pokazanie Lindmanna jako osoby chorej na raka - chciałoby się obejrzeć więcej dramatu, poznać strach, poczuć go, wniknąć w osobowość - po cóż innego ma służyć literatura? Tymczasem odniosłem wrażenie, że nowotwór bohatera jest jedynie wymówką na wytłumaczenie kilku zachowań i czynów, których typowy policjant by się nie dopuścił. Prawdziwego dramatu brak, podobnie spłycone zostało oczekiwanie na leczenie i jego efekt.

Niestety trudno mi uznać “Powrót nauczyciela tańca” za książkę dorównującą nawet tym zaledwie przeciętnym odcinkom serii o Wallanderze. Smutne, że ebook tak “ceniony” przez wydawcę, kosztujący tak potworne pieniądze (średnio 39.90 zł za eksiążkę to rozbój w biały dzień) w zasadzie jedynie dotyka ważnych tematów, lekko muska, nie wnikając głęboko, zostawiając czytelnika z uczuciem niespełnienia. To nie jest ten Mankell, jakiego zapamiętałem.

Danslärarens återkomst
W.A.B. 2011

Strona książki na portalu LubimyCzytać.pl

2 komentarze:

  1. Ebook za 40 zł? To ja wolę iść papierową kupić.
    Ostatnio miałam kontakt z autorem i się nim nie zachwyciłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Mankella od samego kryminału ważniejsze jest tło społeczne. Jak ktoś lubi tego typu książki, da się wciągnąć :)

      Usuń