wtorek, 31 lipca 2012

Isaac Asimov & Robert Silverberg - "Brzydki mały chłopiec"


Z połączenia umiejętności dwóch tak utalentowanych pisarzy nie mogło powstać nic innego, jak bardzo udana książka. Historia dzieje się w XXI wieku, w którym odnaleziono sposób na sprowadzanie z przeszłości okazów, w celu zbadania. Najpierw naukowcy badają wodę, potem jakieś stworzonka czy kamienie, by wreszcie wpaść na pomysł, by sprowadzić człowieka. Niestety ograniczenia wagowe wynalazku powodują, że musi to być dziecko.

Akcja dzieje się na dwóch płaszczyznach. Pierwszą z nich jest oczywiście XXI wiek i sam sposób zachowania się małego, brzydkiego chłopca w naszych czasach. Mały, bo sprowadzony w wieku około czterech lat, a brzydki, bo neandertalczyk. Obserwujemy historię wyboru odpowiedniej pielęgniarki na to stanowisko, potem pierwsze kłopoty, następnie pierwsze sukcesy. Świetnie się to czyta, lektura jest znacznie bardziej wzruszająca, niż naukowa.

Jednak wiele rozdziałów powieści jest podwójnych - te drugie zabierają nas czterdzieści tysięcy lat przed naszą erę, by oglądać historię plemienia, z którego chłopiec pochodzi. Ta opowieść także jest mocno rozbudowana i wcale nie kończy się w momencie, gdy Timmy trafia do naszych czasów.

Siłą powieści jest właśnie wiele wzruszeń, jakie Timmy i jego opiekunka czytelnikowi zapewniają. Wszystko tu jest osiągnięciem: używanie spodka, kubka, toalety. Opisane z entuzjazmem i radością. Natomiast wadą “Małego, brzydkiego chłopca” zdecydowanie jest zbyt duża dawka idealizmu, jaką zaprezentowali nam autorzy. To nie jest możliwe, by tego typu eksperyment odbywał się w sposób. Ludzka podłość i głupota w realnym świecie spowodowałyby znacznie większe straty i o wiele potężniejszą traumę.

Ale nie ważne. Prawda jest taka, że “Małego, brzydkiego chłopca” Isaac Asimov napisał pod koniec lat sześćdziesiątych. Idealizm jest zatem zupełnie zrozumiały. A Robert Silverberg po prostu przerobił opowiadanie na książkę i wydał ją w czasie, gdy Asimov odchodził już z tego świata. Nie zmienił wiele - po prostu historię rozbudował. Ale nie o motywy science fiction, także nie o motywy socjologiczne. “Mały, brzydki chłopiec” to przede wszystkim książka o miłości i tolerancji oraz - jak zwykle w przypadku dobrego science fiction - o ludzkiej podłości i braku wyobraźni, gdzie zawsze ważniejsza jest zemsta i osobiste animozje od prawdy i sprawiedliwości.

The Ugly Little Boy
Isaac Asimov, Robert Silverberg
Amber 1994
416 stron

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytać.pl

niedziela, 29 lipca 2012

Jeffrey Archer - "Fałszywe wrażenie"


W końcu także Jeffrey Archer trafia na czytniki fanów eksiążek, autor, którego swego czasu bardzo ceniłem, i którego niejedną książkę czytałem wiele razy. Za sprawą wydawnictwa REBIS mamy okazję przeczytać dwie powieści: pierwszy tom zapowiadanej sagi pod tytułem “Czas pokaże” i wydaną już wcześniej w naszym kraju pod tytułem “Tajemnica autoportretu” powieść, tym razem pod tytułem znacznie bardziej przypominającym oryginał: “Fałszywe wrażenie”.

Rzecz opowiada o kolekcjonerach dzieł sztuki, w tym wypadku obrazów, dzieł znanych malarzy. Jeffrey Archer serwuje nam powieść sensacyjną, w której zmieścił, jak to On, wiele różnych elementów. Przede wszystkim oczywiście w oczy rzuca się atak na WTC 11 września 2001 roku. Bohaterka, jak i jej szef, tam właśnie mają swoje biuro. Ponadto w powieści znajdziemy też wiele odniesień do komunistycznego reżimu Nicolae Ceaușescu, bowiem zarówno bohaterka, jak i jej wielu towarzyszy pochodzą z Rumunii, i w tym kraju rozgrywa się także spora część akcji. Dziwnym trafem brakuje romansu z prawdziwego zdarzenia - niby wiemy, że będzie, ale na samych kartach powieści dopiero się rodzi. Szczerze mówiąc, trochę go brakuje, sprawiłby, że całość, jak na książkę Archera, byłaby bardziej kompletna.

Schematem “Fałszywe wrażenie” najbardziej przypomina inną powieść Autora, zatytułowaną “Złodziejski honor”. Przedmiotem sporu jest słynny autoportret van Gogha, ten z zabandażowanym uchem. Zarówno bohaterka, Anna, jak i jej szef, także FBI oraz dawni rewolucjoniści rumuńscy, wszyscy uganiają się za obrazem, wpadają w tarapaty, latają po całym świecie, robią masę pobocznych interesów... Typowy Archer.

Jako sensacja powieść sprawdza się średnio - autor w tym gatunku często po prostu przegina, tworząc postaci papierowe. Były obecne zarówno w “Czy powiemy pani prezydent?”, podobnie w “Sprawie honoru” i wspomnianym już “Złodziejskim honorze”. To sensacja do poczytania, raczej nie wczuwania się w rolę bohaterów. Ten zły jest nie tylko zły do szpiku kości, ale także zwyczajnie głupi i małostkowy, z kolei ci dobrzy to nie tylko lojalni, dobrzy ludzie, ale też wykształceni, inteligentni, błyskotliwi - słowem: wspaniali. Ale czyta się, jak to Archera, lekko i przyjemnie. Można książkę polecić nie tylko fanom pisarza, to kawałek niespecjalnie wybitnej, ale udanej literatury.

False Impression
Jeffrey Archer
Wydawnictwo REBIS 2012
wydanie elektroniczne: 290 stron

Strona książki na LubimyCzytać.pl

Mons Kallentoft - "Ofiara w środku zimy"


Nie zawsze można mieć fart. Wydawcy robią wszystko, by książkę sprzedać, trudno ich za to winić, jednak czasem słowa reklamujące czy blurby są po prostu kosmicznie nieprawdziwe. Wówczas kupiona powieść, jeśli słaba, wydaje się kiepska podwójnie, także w kontekście tego, co wydawca na okładce obiecywał.

Porównanie Monsa Kallentofta ze Stiegiem Larssonem to strzał potężnego kalibru. I zupełnie nietrafiony, już nawet w kontekście samego gatunku literackiego. Larsson to sensacja, a Kallentoft - kryminał. Larsson snuje opowieść z narracją prostą, nieskomplikowaną, łatwą (w przeciwieństwie do fabuły) - Kallentoft wydziwia, kombinuje, ze wszystkich sił próbuje być inny, wyjątkowy, zapamiętany. Cóż, to ostatnie mu się udało. Zapamiętam faceta i od kolejnych jego powieści będę się trzymał z daleka.

Bohaterką jest policjantka, Malin Fors. Przychodzi jej wyjaśnić zagadkę zwłok mężczyzny, zawieszonych na drzewie, w miejskim parku. Od samego początku brakuje nam danych, wszystko trzeba odkryć po kolei. I sama historia martwego człowieka jest wspaniała, a to, co (i dlaczego) mu się przydarzyło, mogłoby być kawałkiem świetnej literatury. Ale nie jest, właśnie z powodu chęci autora do kombinowania.

Według mnie Kallentoft za ChRL nie potrafi stworzyć klimatu. Lepiej, by sobie próby odpuścił, ale nie, on się stara, do samego końca. Stąd też mamy tu kompletnie przeze mnie niezrozumiałe fragmenty, w których narratorem jest... trup, komentujący aktualne wydarzenia, to, co dzieje się z jego ciałem. Straszna bzdura, bowiem narracja owa jest tak wydumana, wręcz egzaltowana, że ogarnęło mnie obrzydzenie - moja inteligencja czytelnika kryminału została po prostu obrażona :-)

Nie lepiej jest z resztą tego typu zagrywek. Rzecz dzieje się w jednym z najmroźniejszych lutych ostatnich lat. Zimno jest wszędzie, mróz jest potworny... ale autor nie potrafi tego pokazać tak, by zimno poczuć. Zamiast tego widzimy plejadę policjantów i dziennikarzy, którzy przy ochłodzeniu zachowują się jak panienki z pensji, ach, jak mi zimno, ojejku, ale straszna zima, niech to dunder świśnie! Lelum, polelum, kalesony by sobie założyli. A dam sobie rękę uciąć, że taki na przykład Hakan Nesser w dwóch akapitach odmalowałby zimę tak konkretnie, że sam bym po kalesony poleciał.

Lektura to była mordęga. Tym bardziej dlatego, że jak już wspomniałem, sama historia trupa jest świetna, a jego los w pełni odpowiada moim wymaganiom jako czytelnika kryminałów. Są źli ludzie, jest kilka prawd o nas, o tym, że najciemniej jest zawsze pod latarnią, że własna matka może być dla dziecka najgorszą z istot i tym podobne, konkretne tematy. Jednak wykonanie całości zepsuło wszystko. Ja tam znawcą nie jestem, jednak lojalnie ostrzegam - powieść jest bardzo zepsuta prymitywnymi i kompletnie nie skutecznymi zagrywkami autora.

Midvinterblod
Mons Kallentoft
Wydawnictwo REBIS
wydanie elektroniczne: 290 stron

Strona książki na LubimyCzytać.pl

Jean Pierre Luminet - "Tajemnica Kopernika"


Kolejny ebook zakupiony w promocji okazał się być naprawdę niezłą, przynajmniej w ogromnej części, powieścią historyczną. Co ciekawe, za życie Mikołaja Kopernika, jego działalność polityczną i naukową oraz nakreślenie tła historycznego Polski oraz Prusów na przełomie XV i XVI wieku zabrał się nie Polak, a Francuz - astrofizyk, specjalizujący się w badaniu czarnych dziur i szeroko rozumianej kosmologii - Jean Pierre Luminet.

Z powieści dowiemy się, że lekkie prowadzenie się duchowieństwa w najgorszych, najbrudniejszych czasach dla katolicyzmu, nie było jedynie domeną włoskich kardynałów i papieży (Rodrigo Borgia jak najbardziej obecny), ale także w naszym kraju standardem było posiadanie przez biskupów dzieci oraz szeroko rozumiany nepotyzm.

Kopernik od najmłodszych lat zdawał sobie sprawę ze swojego potencjału intelektualnego. Był tak znaną postacią, że bardzo szybko wziął się za działalność polityczno-szpiegowską. Już w trakcie studiów w Polsce zawierał znajomości głownie z powodu namowy swojego wuja, biskupa, a zdobyte informacje skrzętnie przekazywał królom i politykom, w trosce nawet nie tyle o swój kraj, co swoją ziemię rodzinną, Warmię, która miała stać się Wenecją Północy.

Święty zdecydowanie nie był, przynajmniej nie w kontekście swojej funkcji kanonika. Gospodyni była rzecz jasna bardziej towarzyszką życia, niż osobą dbającą o dom, a i wizyty w burdelach nie były mu obce. Zyskał ogromną sławę, przyjaźnił się z rodziną Farnese, podobnie z Machiavellim. Sprytnie wykorzystując częste zmiany osoby panującej na polskim tronie oraz fakt odległości Polski od Rzymu nie wahał się nazywać Ptolemeusza nudziarzem, a jego wywody na temat teorii heliocentryzmu są przedstawione w taki sposób, że każdy będzie w stanie je pojąć, zrozumieć, ale przede wszystkim się nimi zachwycić.

Naukowa część powieści przedstawia sobą sporą wartość... przez pierwsze dwie trzecie długości książki. Potem autor zdecydował się odejść od samej postaci Kopernika, który w zaawansowanym wieku zamknął się przed innymi, a skupił na jego następcach - ludziach, którzy teorię polskiego astronoma propagowali dalej. Niestety właśnie ta część jest odrobinę słabsza, już nie trzyma w takim napięciu. Nie mniej jednak “Tajemnica Kopernika” to bardzo dobra powieść, pozbawiona pochlebstw dla ojczyzny Mikołaja, a skupiona na ciekawym, często dość luźno potraktowanym jego życiu. Można się przy książce doskonale bawić.

Le Secret de Kopernik
Jean Pierre Luminet
Wydawnictwo M
wydanie elektroniczne: 305 stron

Strona książki na LubimyCzytać.pl

wtorek, 10 lipca 2012

Carlos Ruiz Zafón - "Światła września"


Jakoś tak z rozpędu, niemal natychmiast po odłożeniu na półkę “Księcia Mgły” sięgnąłem po kolejną powieść Zafóna, zatytułowaną “Światła września”. I choć początek był obiecujący, to jednak z każdą przerzuconą stroną lektura cieszyła mnie coraz mniej.

Opowieść rozgrywa się we Francji. Młoda dziewczyna wraz z bratem i matką, krótko po śmierci ojca, wyrusza do Normandii, gdzie czeka na nich praca w dopilnowaniu posiadłości starego fabrykanta zabawek. Fragmenty z ruchomymi zabawkami bywają bardzo ciekawe, nastrój robi się przyjemny, a każdy, kto w dzieciństwie miał choć jedną zabawkę, którą podejrzewał o to i owo będzie zachwycony.

Niestety pomysł na opowieść nie dorównał początkowemu klimatowi, a legenda o Doppelgangerze według mnie została zmarnowana. Historia fabrykanta, choć zdaje się być poważniejsza i znacznie bardziej konkretna, niż ta z “Księcia Mgły”, nadawała by się znacznie bardziej na opowiadanie - na powieść, mimo że niedługą, to jednak za mało. Wraz z kolejnymi stronami coraz trudniej było mi się wczuć w siebie samego sprzed lat i poczuć choć odrobinę strachu. Z niemałym trudem dobrnąłem do końca, coraz bardziej zniechęcony prostotą opowieści. Pamiętajmy jednak, że “Światła września” kierowane są raczej do młodszych czytelników i oni pewnie będą bawić się lepiej.

Las luces de septiembre
Carlos Ruiz Zafón
MUZA 2011
256 stron

Strona książki na LubimyCzytać.pl

piątek, 6 lipca 2012

Carlos Ruiz Zafón - "Książę Mgły"


“Książę Mgły” to moje pierwsze spotkanie z bardzo popularnym ostatnio autorem. Książka napisana została na początku lat dziewięćdziesiątych, i jestem głęboko przekonany, że gdyby też wówczas została wydana w Polsce i wpadła w moje ręce, zapamiętałbym ją na całe życie. Jest to bowiem coś na kształt horroru dla młodszych czytelników, i nie trudno mi sobie wyobrazić siebie samego, jak mając dwanaście czy trzynaście lat przy niektórych fragmentach zimna struga potu spływa po plecach, a ciemność po zgaszeniu światła staje się nagle bardzo nieprzyjemna :-)

Bardzo podobała mi się narracja, jest z tych, w których jednocześnie poznajemy bardzo wiele szczegółów budujących klimat i związujących czytelnika z postaciami, a zarazem ani przez moment nie poczujemy nudy. Podobnie sympatycznie pokazane są relacje między rodzeństwem, czytając jak się do siebie bohaterowie odnoszą na co dzień, a jak w momencie jakiegoś kryzyzu - choćbym widział siebie samego sprzed lat.

Historia tu pokazana opowiada o Księciu Mgły, tajemniczej istocie, która spełnia życzenia, lecz oczywiście nie za darmo. Ponadto elementy grozy są bardzo typowe dla strachów młodszych czytelników - potwory w szafie i klowny uzbrojone w ostre zęby i szatańskie spojrzenie.

I jako książka dla młodszych “Książę Mgły” jest bardzo w porządku i w ten sposób należy go czytać. Starsi czytelnicy z pewnością znajdą kilka kompletnych nielogiczności w fabule, ale co z tego? To nie jest powieść dla racjonalnych dorosłych, tylko dla odważnych, pełnych wyobraźni dzieci. Z pewnością sięgnę po kolejne powieści pisarza, by znowu się poczuć jak wtedy, gdy miałem dwanaście lat.

El príncipe de la niebla
Carlos Ruiz Zafón
MUZA 2011
wydanie elektroniczne: 150 stron

Strona książki na LubimyCzytać.pl

Sara Blædel - "Handlarz śmiercią"


Sara Blædel, przy okazji pierwszego wydania jej powieści w naszym kraju, reklamowana jest jako ulubiona autorka innej pisarki ze Skandynawii - Camilli Läckberg. I według mnie nie ulega wątpliwości, że twórczość obu pań jest do siebie bardzo zbliżona.

Akcja dzieje się w Danii, a bohaterkami są policjantka Louise Rick i jej koleżanka, dziennikarka, Camilla Lind. Rzecz rozpoczyna się od dwóch zabójstw - młoda dziewczyna zostaje uduszona, a w innej części miasta życie traci znany obu bohaterkom dziennikarz.

Podobnie jak u pani Läckberg, lektura jest pełna wtrąceń z życia kobiet i pisana raczej głównie z myślą o płci pięknej. Będziemy świadkami potężnej ilości przemyśleń i zachowań, które - z całym szacunkiem - czytelnikowi płci męskiej momentami może być trudno zrozumieć. Louise Rick, jak na pracowniczkę wydziału zabójstw jest zdecydowanie za miękka, potrafi się praktycznie bez powodu wystraszyć czyichś kroków usłyszanych na klatce schodowej własnego mieszkania, płacze razem z rodzinami ofiar... niby ma już pewien staż, nie jest wcale nowicjuszem, lecz często tak właśnie się zachowuje.

Postać dziennikarki nie jest niestety lepsza. Zachowuje się bardzo nieprofesjonalnie, choć wokół wszyscy, włącznie z nią samą, mają przekonanie, że jest jedną z lepszych dziennikarek w mieście. Pędzi za sensacją, a z drugiej strony denerwuje się, gdy niektórzy z jej kolegów zbyt mocno naciskają rodziny ofiar i robią podobne akcje, normalne w pracy dziennikarza. Trudno jest traktować taką postać poważnie - co innego, gdyby było nowa, dopiero się fachu dziennikarza uczyła. Ale po tylu latach pracy w dziennikarskim bagnie jej zachowanie jest trudne do przyjęcia, po prostu psuje zabawę.

“Handlarz śmiercią”, choć opowiada o morderstwach, zbrodniach, jest - zupełnie jak u Camilli Läckberg - skupiony nie na dramacie, ale samym procesie rozwiązywania zagadki. Nie znajdziemy tu wielu fragmentach, które obnażą czystą i brutalną prawdę o nas, ludziach, znajdziemy za to sporo kiepsko przedstawionych uczuć między bohaterką i jej mężczyzną, potraktowanych jednostronnie, z kobiecego punktu widzenia. Lektura nie spełniła moich oczekiwań, prawdopodobnie daruję sobie kolejne książki autorki... ale chętnie polecę książkę kobietom lubiącym kryminały :-)

Grønt støv
Sara Blædel
Prószyński i S-ka 2012
wydanie elektroniczne: 262 strony

Strona książki na LubimyCzytać.pl

wtorek, 3 lipca 2012

Robert Foryś - "Sztejer"


Kupując "Sztejera" nie spodziewałem się zbyt wiele, nawet nie wiem czemu. Miałem nadzieję na dobrą rozrywkę, niekoniecznie na prezentację głębokich analiz ludzkiej psychiki, ani na coś, co zwyczajnie zwaliło by mnie z nóg. I w ogóle się nie zawiodłem, książka to kawałek świetnej przygody, i jak na prolog do kolejnych opowiadań prezentuje naprawdę niezły kawałek literatury.

Akcja dzieje się gdzieś na terenach dawnej Polski. Dawnej, bowiem świat przedstawiony ukazuje naszą część Europy w setki lat po wojnie atomowej, gdzie ludzkość cofnęła się wiele lat wstecz, zachowując nieliczne tylko wynalazki znane ludziom z XXI wieku. Są miejsca, gdzie jeszcze można trafić na prąd, czasem można też za ogromne pieniądze wynająć pokój z dostępem do bieżącej wody. Poza tym jedynym śladem po naszej cywilizacji jest broń palna oraz dziesiątki mutantów, przeróżnych kreatur, które niepokoją ludzi, a z którymi nieźle radzi sobie Vincent Sztejer.

Skojarzenia z Wiedźminem nasuwają się same, czego Autor rzecz jasna jest świadom, więc czasem rzuca tekstem prosto z Sapkowskiego, co zdecydowanie tu pasuje i dodaje pewnego smaczku całości. Z reguły jednak akcję poznajemy z ust samego bohatera, który jest zarazem narratorem. Zbyt wiele dialogów tu nie spotkamy, a kolejne słowa Sztejera w połączeniu z sytuacjami, w jakich przyszło mu się znaleźć bywają podobne do prozy niejakiego Roberta Howarda, twórcy heroic fantasy. Słowo daję, gdy Sztejer trafia na siedlisko Wyklętych lektura natychmiast przypomina przygody Solomona Kane'a, co oczywiście zaliczam książce na plus.

Jedynym problemem jest pewien brak celu, odczuwalny w pierwszym z dwóch zawartych tu opowiadań. Jakby Autor układał kolejne wydarzenia na bieżąco, bez z góry wiadomego pomysłu na zakończenie. Co prawda taki sposób pozwala lepiej poznać bohatera, ale zarazem delikatnie przeszkadzał mi w angażowaniu się w lekturę. Na szczęście drugie opowiadanie naprawia ten niedostatek, jest nie tylko niezła historia i sporo szczegółów ze świata przedstawionego, ale też pojawiają się sympatyczne (dla czytelnika, względem Sztejera raczej rzadko), nowe postaci, nadzieja, że Autor już wie, dokąd zmierza i że w kolejnych tekstach będzie jeszcze lepiej.  A opowiada fajnie, nic więc dziwnego, że "Sztejer 2" czeka już w moim czytniku eksiążek :-)

Sztejer
Robert Foryś
Fabryka Słów 2010
wydanie elektroniczne: 192 strony

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytać.pl

niedziela, 1 lipca 2012

Andrzej Pilipiuk - Oko Jelenia, tom 2. "Srebrna Łania z Visby"


Dzięki kolejnym promocjom, po ponad roku zasiadłem do kontynuowania lektury "Oka Jelenia". Co ciekawe, i co raczej rzadko mi się zdarza, nie było potrzeby odświeżania sobie tomu pierwszego, dziwnym trafem ten rok przerwy nie spowodował u mnie zapomnienia. Może to talent Autora, że pisuje w taki sposób, że się Jego fabuły po prostu pamięta?

Wracamy do Marka, Staszka i Heli, wciąż przebywających gdzieś w XVI wiecznej Szwecji, mających do wykonania misję zleconą przez siły rodem ze science fiction. Jednakże w "Srebrnej Łani z Visby" owa misja jest tylko elementem przyszłości, bowiem cała akcja książki dzieje się w jednym miejscu, gdzie czas upływa czytelnikowi szybko na lepszym poznaniu bohaterów oraz ich przeszłosci, która uczyniła z nich ludzi, którymi są dzisiaj. Głównie dotyczy to Heleny, a Autor ponownie nie okazuje litości, opisując dramatyczne i traumatyczne przeżycia, jakich doznała.

Wciąż niemal z każdej strony widać słynne, pilipiukowskie pozytywistyczne myślenie, chęć działania, podejmowania wyzwań i pracy, zamiast okazywania słabości i załamywania rąk. Na szczęście Autor nie przegina i nie powoduje, że bohaterowie w XVI wieku wynajdą całą masę użytecznych mechanizmów, typowych dla zdecydowanie późniejszych epok.

Akcja "Oka Jelenia" rozkręca się bardzo powoli, jednak czytelnik mimo to nie nudzi się ani przez chwilę. Ogromna większość książki to dialogi, a rozmowy między bohaterami są dość ciekawe, i choć w ogromnej mierze prezentują poglądy Autora nie wiele spraw (szczególnie w kwestiach narodowych, być Polakiem kiedyś, a być nim teraz), to z przekonaniem, a zarazem sporym szacunkiem dla Twórcy mogę powiedzieć, że Andrzej Pilipiuk nie jest ze swoimi poglądami nachalny, a nawet zostawia niewielki kawałek miejsca, w którym dopuszcza do siebie myśl, że może nie wszystko jest dokładnie takie, jak sobie wykoncypował. A przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie.

Dobra literatura, fajna przygoda, sympatyczni bohaterowie, a i nieco wiedzy zdobędziemy podczas lektury. Polecam z czystym sumieniem.

Andrzej Pilipiuk
Oko Jelenia, tom 2. Srebrna Łania z Visby
Fabryka Słów 2008
wydanie elektroniczne: 223 strony

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytać.pl

Borys Akunin - "Azazel"


“Azazel” to pierwsza powieść Borysa Akunina opowiadająca o młodym detektywie Eraście Fandorinie, pracującym w carskiej policji, który następnie stał się bohaterem całej serii książek. Mi jednak ta jedna wystarczy, niestety nie sięgnę po kolejne, bowiem mimo wielu zalet, jakie “Azazel” posiada, brakuje mu tego czegoś, czego ja w kryminałach szukam.

Zaletą niewątpliwie jest pieczołowitość, z jaką autor przedstawia nam carską Rosję w roku 1876, wraz ze wszystkimi jej zaletami i wadami. Książka stylem nawiązuje do Wielkich Rosyjskich Klasyków, gdzie narrator trzecioosobowy przedstawia kolejne wydarzenia w bardzo klasyczny właśnie sposób, dorzucając od siebie co nieco wyjaśnień i własnych refleksji, poświęcając napotkanym tu postaciom po równo miejsca, starając się - zresztą z powodzeniem - osiągnąć klimat powieści pisanych w czasach, gdy dzieje się akcja.

Niestety jednak sama sprawa kryminalna, zagadka, jest także utrzymana w tym tonie. Stale czuć jakby lekką ironię, a rozbudowany styl wypowiedzi, pełen dygresji i nadmuchiwanych dialogów, choć świetnie sprawdza się w prezentacji Rosji z siedemdziesiątych lat XIX wieku, zupełnie mi nie pasował do detektywistycznej zagadki. Kolejny raz utwierdziłem się w przekonaniu, że niestety sam kryminał to dla mnie za mało, by dobrze się bawić, szukam jeszcze poważnego dramatu, a styl Akunina jak dla mnie powagi przedstawionym sytuacjom odbiera.

Książka wcale nie jest zła i nie muszę się wcale wysilać, by zrozumieć dlaczego Borys Akunin jest tak lubiany zarówno w Rosji, jak i za granicą. Już prędzej ja jestem złym czytelnikiem dla tego typu literatury, więc Autorowi serdecznie dziękuję i serdecznie książkę polecam fanom Poirota i Holmesa.

Азазель
Borys Akunin
Świat Książki
wydanie elektroniczne: 217 stron

Strona książki na LubimyCzytać.pl