piątek, 29 czerwca 2012

Stephen King - "Stukostrachy"


Wszystko zaczyna się bardzo obiecująco. Stosunkowo młoda pisarka, mieszkająca samotnie na skraju miasteczka Haven, ze starym beaglem jako jedynym towarzyszem, pewnego dnia potyka się o COŚ. Spaceruje po lesie, a tu nagle - bach. Okazuje się, że nie jest to gałąź czy inny korzeń. Właściwie nie wiadomo co to jest. Poza jednym: coś bardzo ciekawego, coś, co nie daje jej spokoju, coś, co pragnie wykopać, mimo tego, że doskonale sobie zdaje sprawę, już od samego początku, że to coś złego.

Pierwszy fragment książki to bardzo przyjemny horror, napisany z wielką umiejętnością tworzenia wspaniałego klimatu. Właściwie nie dzieje się nic złego, przerażającego czy strasznego. Po prostu jest dość nieprzyjemnie, chwilami można się poczuć jak chory na klaustrofobię zamknnięty w komórce. I już, gdy tylko powiedziałem do siebie: jest dobrze, lektura staje się beznadziejna.

King rozpoczyna typowy dla siebie monolog, w którym można znaleźć po prostu wszystko, praktycznie każdy temat, jaki mu przyszedł do głowy - jednak niewiele z tego ma autentyczne znaczenie dla samej akcji. Na scenie pojawiają się nowi bohaterowie, poświęcone jest im zdecydowanie zbyt wiele miejsca, klimat horroru już nie powraca, a my mamy do czynienia z koleją wydarzeń, którą już doskonale znamy z innych powieści Mistrza. Krok za krokiem zbliżamy się do rzadkich punktów przełomowych, stale walcząc ze słowotokiem twórcy, walcząc tym samym z nudą, coraz większym znużeniem i całkiem sporym rozczarowaniem.

To nie jest jedna z tych książek Kinga, którą mogę wspominać dobrze. Stylem przypomina najbardziej "Bezsenność", fabułą nieco "Łowcę snów", a jej grubość, tak wiele obiecująca, szybko staje się wadą, a nie atutem. Sorry, ode mnie bonusów nie będzie.

The Tommyknockers
Stephen King
Prószyński i S-ka 2008
640 stron

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytać.pl

2 komentarze:

  1. Jedna z najgorszych książek Kinga, z jakimi miałam styczność. Po lekturze "Stukostrachów" na dłuższy czas pogniewałam się na STephena, i chyba tylko ponowna lektura "Mrocznej Wieży" na powrót mnie do niego przekona...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również mam do Autora pretensję ;-) i mimo faktu, że facet niewątpliwie ma gigantyczny talent, po każdą kolejną powieść sięgam z coraz większym strachem... że będzie kiepska. Bardzo chciałbym trafić znowu na coś tak wspaniałego jak Ręka Mistrza, Dallas lub Misery.

    OdpowiedzUsuń