czwartek, 22 marca 2012

Henning Mankell - "Biała lwica"

Trzecia książka opowiadająca o kolejnych śledztwach, jakie przeprowadza Kurt Wallander znacznie się różni od dwóch poprzednich. Jest zakrojona na o wiele większą skalę, a sam Wallander, choć wciąż jest postacią najważniejszą, staje się tylko jednym z kilku głównych bohaterów.

Po przygodzie z totalitaryzmem na Łotwie, Henning Mankell podejmuje kolejny poważny problem z początku lat dziewięćdziesiątych, czyli potworność zwaną apartheidem. Akcja “Białej lwicy” w części rozgrywa się w Republice Południowej Afryki, w której powoli dochodzi do wielkiej przemiany. Prezydent de Klerk i Nelson Mandela są coraz bliżej zrównania praw wszystkich obywateli pańswa, czyli usunięcia uprzywilejowanej pozycji Burów.

A wszystko zaczyna się równie skromnie, jak zawsze. Zostaje zgłoszone zaginięcie kobiety, pośredniczki w handlu nieruchomościami. Podczas poszukiwań akcja momentalnie się zagęszcza, a liczne tropy, na jakie wpadają policjanci, zamiast sprawę choć odrobinę rozjaśnić, zaciemniają ją jeszcze bardziej.

Wielkim plusem powieści jest tym razem nie tylko tło polityczne i obraz świata sprzed dwudziestu lat, ale także sam Wallander, który powoli staje się policjantem rozpoznawalnym w całej Szwecji. Wreszcie rozwiąże choć kilka ze swoich licznych problemów, dotyczących córki i ojca. Lektura jest czystą przyjemnością, a Kurta już nie sposób nie lubić.

Z kolei minusem jest niestety sposób budowania napięcia oraz kilka chwytów, które miały pewnie w zamierzeniu nadać dynamiki powieści. Otóż Mankell zdecydował się na system, który nazywam “hollywoodzkim”, i po chwili kolejne wydarzenia rozgrywają się według znanego nam wszystkim schematu, który można zaobserwować w pierwszym lepszym filmie sensacyjnym produkcji USA. Ostatecznie “Biała lwica” jest “tylko” kolejną dobrą powieścią Mankella, posiadającą te same zalety, co poprzednie - dobrze ukazane tło polityczne, dobrze przedstawione problemy z początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku i fajnego bohatera. Piszę “tylko”, gdyż zarówno temat apartheidu i szeroko rozumianego rasizmu, jak i początek książki jednak obiecują coś więcej, jednak system ukazania kolejnych wydarzeń nieco obniża ostateczną ocenę.

Den vita lejoninnan, W.A.B. 2005, 480 stron

Strona książki na LubimyCzytać.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz