sobota, 24 marca 2012

Håkan Nesser - Barbarotti, tom 4. "Samotni"

Z początku wydawało mi się, że coś tu jest nie tak. Poprzednie trzy książki, opowiadające o inspektorze Gunnarze Barbarottim były naprawdę bardzo dobre, jednak przez pierwsze około 200 stron “Samotnych” miałem nieprzyjemne wrażenie, że Håkan Nesser tym razem trochę przesadził z pozytywnym dotychczas wydziwianiem, a kombinacje, mające na celu zbudowanie niestandardowej historii kryminalnej, tak udane trzy poprzednie razy, teraz mu nie wyszły.

Historia opowiada o znalezionych w pobliskim wąwozie zwłokach mężczyzny około sześćdziesięcioletniego. Śladów morderstwa brak. Spadł? A może skoczył? Szybko jednak okazuje się, że coś tu zdecydowanie nie gra - bowiem przed trzydziestu laty dziewczyna owego mężczyny spadła (?) w dokładnie tym samym miejscu.

Tak, jak trzecia książka (“Drugie życia pana Roosa”) bywała momentami podobna w strukturze do pierwszej (“Człowiek bez psa”), tak samo “Samotni” chwilami przypominają tom drugi (“Całkiem inna historia”). Inspektor Barbarotti jest obecny od samego początku, z kolei postaci, wokół których będzie wraz ze swą koleżanką krążył, nakreślone zostały w systemie retrospekcji. Poznajemy je bardzo dokładnie, każdą z osobna, a akcja powieści wędruje z “teraz”, czyli roku 2010, do “wtedy”, czyli początku lat 70. XX wieku. I tym razem - znowu - Nesserowi udało się stworzyć bohaterów bardzo ludzkich, tak bardzo, że aż nieprzyjemnie się robi...

Czytelnik ani na chwilę nie traci ciekawości, chcemy wiedzieć, bo się stało zarówno wtedy, jak i teraz. Jednak autor spokojnie prowadzi akcję, dorzuca niewielkie, ale zajmujące czas zarówno nasz, jak i bohaterów wątki poboczne, bawi się w hipnotyzera - by nagle gruchnąć z taką siłą, że można lekturę odczuć jak przyjęcie młota na klatę. Albo i między oczy. W ułamku sekundy przeze mnie przepłynęła cała masa potwornych emocji, od przeraźliwego gniewu, przez wstyd, a także obrzydzenie i nienawiść. Żółć podeszła do gardła, i zanim zdążyłem się zorientować co robię, snułem mordercze plany z cyklu “co bym zrobił, gdybym mógł zrobić to, co zrobić bym chciał”. Håkan Nesser to prawdziwy mistrz takich akcji.

No i rzecz jasna, gdy wydaje nam się, że już wiemy co się stało, okazuje się, że nie wiedzieliśmy nic. “Samotni” to jednak nie tylko świetny kryminał, ale także doskonała, niebywale smutna, ale bardzo życiowa opowieść, która od gatunku daleko się odsuwa, udostępniając czytelnikowi kilka przykrych tematów do rozmyślań i pokazując kilka prawd o człowieku jako istocie (niby) społecznej - prawd bolesnych. Uwielbiam tego typu książki, realistycznie brutalne i brutalnie realistyczne i już teraz, choć dopiero skończyłem lekturę, ogarnia mnie smutek, że to było z Barbarottim spotkanie ostatnie.

De ensamma, Czarna Owca 2012, wydanie elektroniczne: 459 stron

Strona książki na LubimyCzytać.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz