niedziela, 18 grudnia 2011

Stephen King "Dallas '63"

Najnowsza powieść Kinga jak zwykle okazuje się być czymś o wiele, wiele większym niż zapowiadają słowa zachęcające do kupna, wydrukowane na wewnętrznej stronie okładki. Podróż w czasie, by ocalić prezydenta Kennedy’ego? Jasne, o tym właśnie “Dallas ‘63” opowiada. Tak gdzieś w jednej piątej swojej objętości. Bo reszta to po prostu genialna powieść o zwykłym człowieku, jego pasjach, miłości i odpowiedzialności.

Warto dodać, że nie jest to horror. Owszem, w pewnych momentach wyraźnie widać, że Kinga zawsze coś w tym kierunku ciągnie; bohater przenosi się nie do 63. roku, tylko do 58., kilka lat musi minąć, nim zamach się odbędzie, w tej chwili Kennedy jest zaledwie senatorem. Ale dziwnym trafem w roku 1958 toczył się spory fragment powieści “To”, której akcja rozgrywała się w Derry, w Maine (bo gdzieżby indziej...), i do Derry oczywiście nasz bohater zawędruje, a klimat momentalnie zrobi się bardzo ciężki. Jednak poza tego typu wyjątkami “Dallas ‘69” z grozą w typowym znaczeniu niewiele ma wspólnego. I bardzo dobrze, bo znając genialne powieści Mistrza, jak choćby “Lśnienie”, czy z nowszych “Ręka mistrza” wiem, że ich końcówki rozczarowują... właśnie swoją nieco przekolorowaną grozą. A tu jest od samego początku do końca idealnie. Fabuła, mnogość postaci autentycznych, także te fikcyjne oraz dbałość o zachowanie przejrzystości wydarzeń, ale zarazem wprowadzenie mnóstwa wątków dodatkowych - wszystko to potrafi zwalić z nóg. Autor tak wspaniale łączy ze sobą kolejne wydarzenia, że czytelnika chwilami może ogarnąć oszołomienie. Jak On to zrobił, kurde balans? Prawie dziewięćset stron genialnej rozrywki bez wad - oto Stephen King na jakiego czekałem, normalnie nie ma się do czego przyczepić :-)

To zdecydowanie jedna z pięciu najlepszych powieści jakie czytałem w życiu.

11/22/63, Prószyński i S-ka 2011, 858 stron

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytac.pl

1 komentarz: