czwartek, 1 grudnia 2011

Andreas Eschbach "Video z Jezusem"

Andreas Eschbach wydaje mi się być pisarzem, który ma dość konkretne, “twarde” podejście do kościoła, szczególnie katolickiego. Jego powieść "Gobeliniarze" zajmowała się w dużej mierze religią jako taką właśnie, a poglądy autora były widoczne także w powieści dotyczącej zupełnie innego tematu, "Bilion dolarów".

Należę do tych czytelników, którzy lubią otwarte podejście do kwestii wiary samej w sobie, a także eksperymentów i rozważań na temat katolicyzmu. Znając podejście autora do tematu obiecywałem sobie wiele po “Video z Jezusem”, niestety chyba zbyt wiele.

Powieść opowiada o niezwykłym znalezisku jakiego dokonano na terenie Izraela. Odnaleziono kości człowieka, który trzymał niezwykłą rzecz: instrukcję obsługi kamery video. Niezwykłość odkrycia polega na tym, że nie ma najmniejszych wątpliwości, że kości leżą tu od około dwóch tysięcy lat. Skąd zatem instrukcja sprzętu, który nie tylko nie pasuje do tamtych czasów, ale także do naszych? Jak się bowiem okazuje, kamera jeszcze nie powstała, będzie gotowa dopiero za trzy lata...

Mamy kilku bohaterów. Pierwszym z nich jest pisarz science fiction, szybko zawołany na miejsce przez potężnego biznesmena, kolejną ważną postać. Do tego dochodzi jeszcze młody mężczyzna, który odkrył znalezisko, dość ciekawy bohater, ambitny człowiek, pracujący dla zabawy i przygody, a nie pieniędzy. Pisarz wraz z biznesmenem podejmują próbę odnalezienia wszystkich możliwych wytłumaczeń zjawiska i dochodzą do przeróżnych wniosków.

Brzmi ciekawie, nawet bardzo ciekawie. Rzeczywiście; momentami rozważania pisarza są zajmujące, ale niestety podane w taki sposób, że nie są w stanie zawalczyć o pełną uwagę czytelnika, który z każdą kolejną stroną popada w coraz większe otępienie. Eschbach tworzy niestety bardzo typową fabułę, wszystko co się dzieje dookoła zaczyna szybko przypominać powieść sensacyjną w stylu “Kodu Leonarda da Vinci”, i to nie jest komplement. Nie mam nic do “Kodu...”, po prostu ta powieść obiecywała co innego. W dodatku jak na sensację z elementami thrillera akcja toczy się za wolno, a zabawie przeszkadza coraz większe rozczarowanie - ja naprawdę się spodziewałem i liczyłem na książkę odważnie podejmującą temat religii i wiary, w której jasno i klarownie zostaną ukazane wszystkie wady kościoła katolickiego i jego trwających od dwóch tysięcy lat manipulacji. Gdzie Jezus mógłby zostać przedstawiony jako... bo ja wiem? Ofiara ludzkiej podłości? Zwykły, odważny człowiek? Cholera, a niechby to była nawet głowa licznej rodziny albo szef jakiejś szemranej organizacji, w końcu w książkach wolno wszystko. A autor jakby się tematu w pewnym momencie wystraszył...

Jego wnioski dotyczące postaci Jezusa są bardzo standardowe, bardzo grzeczne i poukładane. Pewnie, że są do zaakceptowania, ale... zapowiadało się na coś więcej. Podobnie w kwestii kościoła - nie dowiemy się niczego nowego, pisarz powiela słowa setek twórców i filozofów przed nim. Sama końcówka powieści z kolei wygląda tak, jakby Eschbach sam się w tym wszystkim pogubił i nie potrafił zdecydować czy w końcu pisze science fiction, czy sensację, czy thriller.

Wydaje mi się, że mogło być z tego świetne opowiadanie, ale powieść wyszła średnia, nie tylko rozczarowująca pod względem obiecywanej treści, ale też po prostu nudna, monotonna, wcale nie odkrywcza. Szkoda.

Das Jesus Video, Solaris 2004, 600 stron

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz