poniedziałek, 17 października 2011

Åke Edwardson "Taniec z aniołem"

Kolejny skandynawski kryminał zaliczony. Niestety w przypadku prozy Edwardsona uczucia są dość ambiwalentne, mniej więcej takie, jak po lekturze “Zamachowca” Lizy Marklund. Niby wszystko jest na swoim miejscu: zagadka, moderstwo (nawet kilka), bohater (szkoda że znowu zmęczony życiem glina), trochę kobiet w otoczeniu oraz tło wydarzeń, jakim jest przyjemnie przedstawiona Szwecja i Szwedzi.

Kilka wątków nieuchronnie prowadzi do splecenia, niektóre są nawet bardzo ciekawe, jak chociażby kwestia złodzieja (który wciąż twierdzi, że jest nim z musu, nie z zawodu) trafiającego podczas rabunku na siatkę pełną czegoś, co mogłoby zostać uznane za dowody zbrodni.

Szkoda tylko, że główny bohater książki jest tak potwornie nijaki, że gdyby miał trudniejsze nazwisko niż Winter, to pewnie byśmy go nie zapamiętali po ukończeniu lektury. Towarzysze z jego otoczenia są równie nudni, nawet jeśli autorowi się uda je ciekawie przedstawić z początku, to potem charakteryzują się konkretnym brakiem polotu. Jak i cała książka, a szczególnie jej zakończenie - wszystko jest tak miałkie, takie nijakie, że szczerze mówiąc brakowało mi tu przynajmniej jednego rozdziału, miałem wrażenie, że tak byle jak książka skończyć się nie może. Ale się skończyła.

Ake Edwardson i jego książki wędrują na półkę zawiedzionych nadziei i rozczarowań. Dobrze, że stosunkowo często można trafić na niezłe promocje na eksiążki. Jak sobie pomyślę, że miałbym za “Taniec z aniołem” dać trzy dychy, to aż mnie coś w środku ściska. Nie polecam, lepiej przeczytać Larssona, Nessera, Hjortha i Rosenfeldta w duecie a nawet Lackberg.

Dans med en ängel, Czarna Owca 2011, wydanie elektroniczne: 336 stron

Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz