niedziela, 11 września 2011

Łukasz Orbitowski "Nadchodzi"

"Nadchodzi" to kolejny zbiór opowiadań Łukasza Orbitowskiego, który kupiłem ze względu na talent pisarza, jaki pokazał w zbiorku poprzednim - "Wigilijnych psach". Ale szybko okazało się, że praktycznie we wszystkim książki się różnią. Tu mamy tylko pięć opowiadań, za to tekstów bardzo długich i rozbudowanych. Wciąż są to historie zaliczane do gatunku grozy, ale strach wcale nie jest tu najważniejszy. Znacznie bardziej ważny jest człowiek, bohater, ukazanie go takim, jakim jest i pokazanie dlaczego jest, kim jest. Już podczas lektury pierwszej opowieści skojarzenia z horrorem zanikły. Poznając losy partyzantów z przedziwnego, odartego ze wszelkiej chwały i pokazanego przez autora z brutalną rzeczywistością oddziału wyraźnie widziałem prozę innego polskiego pisarza, Szczepana Twardocha, jednak bez tej potężnej mocy, jaką śląski twórca posiada i wkłada w swoje utwory, że tak się przy pomocy żenującej grafomanii wyrażę.
:-/

Drugie opowiadanie w pierwszej chwili wydawało mi się najlepszym, ma bowiem najwięcej wspólnego z horrorem, a zahacza chyba nawet o bizarro. Jednak sposób ukazania postaci, jej postępującej choroby psychicznej to dla autora był chyba swego rodzaju eksperyment, wielka zabawa - jednak dla mnie jako czytelnika lektura była coraz trudniejsza, coraz gorzej szło skupianie się na tekście, a po odłożeniu książki na bok pojawiały się nieprzyjemne i godne potępienia myśli o odpoczynku od "Nadchodzi" i dla relaksu przeczytania czegoś innego.

I taki stan rzeczy trwał już do końca książki. Opowiadania pozostały imponujące i napisane w charakterystyczny sposób, który bardzo polubiłem. Ale to lektura na innym poziomie, niż "Wigilijne psy", pewnie lepszym, dojrzalszym, ale wymaga także dojrzalszego czytelnika. Historia o radzieckim kosmonaucie, lub tytułowa opowieść o synu swojego ojca w dziwnych czasach, z "domem, w którym straszy" w tle są ciekawe i niezwykle rozbudowane, oferują o wiele więcej, niż czytelnik się spodziewał... a jednak do mnie nie trafiły tak mocno, nie uderzyły w łeb i nie spowodowały euforii, jaką poprzednie teksty zapewnić potrafiły. Cóż, moja strata.

Nadchodzi, Wydawnictwo Literackie 2010, 404 strony

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz