poniedziałek, 19 września 2011

Tomasz Kołodziejczak "Wrócę do ciebie, kacie"

Wydany w 1995 roku zbiór dziesięciu opowiadań Tomasza Kołodziejczaka świetnie pokazuje zapał twórcy do pisania pod znakiem science fiction. Znajdziemy tu i poważne teksty, w tym jedno z najlepszych polskich opowiadań wszechczasów, mój prywatny numer jeden: “Wstań i idź”, ale znajdziemy i radosne bajeczki, niezwykle sympatyczne, pozbawione jakiegokolwiek ciężaru gatunkowego - ot, chociażby “Po co żyją fomole?”.

Autor czasem pokazuje nam trochę prywatnego światopoglądu, co widać przede wszystkim we “Wstań i idź”. Tekst traktuje o eutanazji w świecie przyszłości i do dziś potrafi zwalić z nóg, nawet tych, którzy są sympatykami takiego rozwiązania. Owszem, pewnie równie wielu znaleźlibyśmy takich, którzy opowiadanie uznaliby za demagogię, przedstawiającą eutanazję tylko z jednej, tej potwornej strony, a rzeczywistość jest przecież nieco bardziej skomplikowana. Traktując jednak tekst jako stricte science fiction, a właściwie bardziej social fiction otrzymujemy genialny utwór, który na zawsze zapada w pamięć. Zafascynował mnie i wzruszył w 2000 roku, przy okazji antologii “Robimy rewoluję”, a w jedenaście lat później widzę, że wciąż ma tę moc.

Równie dobry, choć już nie tak uderzający jest tytułowy tekst. “Wrócę do ciebie, kacie” to mocne science fiction, rozgrywające się w ciekawie zarysowanym świecie, którego bohaterem jest kat. Lecz to nie jego zajęcie jest tym, co przyciągnie uwagę czytelnika, ale puenta historii - mocna rzecz.

Autor bawi się także w nieco lżejszą literaturę, czasem lżejszą w formie, a czasem w treści. Świetnym przykładem jest opowiadanie “Jesteśmy potrzebni”, które napisać mógł tylko najpilniejszy uczeń Janusza A. Zajdla, aż chce się je umieścić w jednym ze zbiorków najwybitniejszego polskiego twórcy fantastyki socjologicznej. Tak samo krótkie, tak samo treściwe i pozostawia takie samo, ciekawe wrażenie.

Innym przykładem lżejszej formy jest wspomniane już “Po co żyją fomole?”, “Nocny koncert” i “Kogut, który gdacze”. Z tym, że każde jest w swej lekkości inne, a jednocześnie równie dobre. Pierwsze od razu chce się przeczytać komuś młodszemu, zanim czytelnik się zorientuje co robi, już w myślach szuka najbliższego dzieciaka w rodzinie, by mu opowiadanie zaprezentować. “Nocny koncert” to z kolei przyjemna bajeczka melancholijna, natomiast “Kogut...” to przedziwny twór, prześmieszny, w którym autor nie może się powstrzymać od komentarza do treści właściwej, coraz to odkrywając w swej własnej twórczości drugie, trzecie, a nawet czwarte dno. Ubaw po pachy, powaga.

Pozostałe teksty to przykład mocnego, zaangażowanego science fiction, no, może z wyjątkiem “Spróbuj przekonać KOLUMBA”, trochę jednak łatwiej strawnego, opartego na najlepszych wzorach wziętych z twórczości Isaaca Asimova. Zresztą, zarówno trzy prawa robotyki, jak i magiczne dla wielu słowo “Fundacja” tam znajdziemy...

Ma facet talent do kreowania ciekawych światów i stawiania bohaterów w przedziwnych sytuacjach i przed jeszcze dziwniejszymi, niecodziennymi wyborami. Aż dziwne, że powieści Tomasza Kołodziejczaka do mnie tak nie trafiły, jak opowiadania. Pisane są w starym, dobrym stylu, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pisane są dla czytelnika uwielbiającego fantastykę, nie wypychane na siłę akcją, niecenzuralnymi wyrażeniami, opisami seksu czy innym towarem popularnym, który pomoże sprzedać książkę. Są niebywale autentyczne i widać w nich ogromne zaangażowanie autora w przygotowanie i oddanie w nasze ręce prawdziwej fantastyki, przez duże F. Nawet owe bajeczki są zwyczajnie dobre, nie są zapchajdziurami, mają tu swoje miejsce i przy nich można odetchnąć od poważnych wizji twardego science fiction, które autor tak uwielbia.

No i na koniec koniecznie trzeba dodać, że opowiadania Tomasza Kołodziejczaka są po prostu świetnie napisane. Niejeden i nie dwóch twórców, których zbiory opowiadań można w każdej chwili ściągnąć z półki w wielu księgarniach mogliby się od autora “Wrócę do ciebie, kacie” wiele, ale to wiele nauczyć.

Wrócę do ciebie, kacie - Wydawnictwo S.R. 1995, 252 strony

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz