poniedziałek, 26 września 2011

Peter Watts "Ślepowidzenie"

Naprawdę brzydzę się faktem, że nie znajduję słów na nieco bardziej konkretne wyrażenie swojej opinii o powieści “Ślepowidzenie” Petera Wattsa. Pal sześć, gdybym jeszcze uznał ją za dzieło wybitne - wtedy nieumiejętność wypowiedzenia się w temacie świadczyłaby na plus dla książki. Ale choć doceniam wyobraźnię oraz pomysłowość autora, jednocześnie będę się upierał przy stwierdzeniu, że rzecz mogłaby być napisana... no właśnie, jak? Czy wypada napisać: ciekawiej? No, raczej nie wypada... To może: jaśniej? Kurczę, też nie, bo w sumie AUTENTYCZNIE NAPRAWDĘ BARDZO skomplikowana książka nie jest, da się ją zrozumieć. To może spróbuję w ten sposób: powieść zawiera w sobie mnóstwo pomysłów, przemieszanych razem, z których wyszło coś zdecydowanie godnego uwagi, coś nowego, niespotykanego. Ale - bo musi być ale - mimo wszystko jako czytelnik miałem problemy z utrzymaniem uwagi (co brzmi żałośnie, wiem) i momentami potrafiłem sobie znaleźć inne zajęcia tylko po to, by jeszcze do lektury nie wracać (profanacja, wiem). Coś tu nie pasuje, czegoś brakuje, jakiegoś magicznego elementu, który spajałby wszystkie pomysły, wciśniętą tu bez problemu filozofię i nauki humanistyczne oraz znajdujące się tutaj także nauki ścisłe w jedną, konkretną całość.

Oczywiście, że wizja Kontaktu według Petera Wattsa musi się podobać. To proste - takiej formy spotkania jeszcze nie znałem, a wszystko, co pierwsze, jest najlepsze. To jak z płytami Ozzy’ego Osbourne’a - każda taka sama jak poprzednia, zatem która najlepsza? Rzecz jasna ta, którą poznaliśmy najwcześniej.

Sam nie wiem, co mi się bardziej podobało - i wbrew pozorom nie jest to zaleta, a właśnie wada, ta niemożność zdecydowania się nad najlepszym pomysłem, ona zbyt mocno miesza w głowie ;-) Czy przedstawienie postaci, po operacjach pozbawionych półkul mózgowych, w celu sprawniejszego i zdrowego dorastania? A może wplecenie wampira do załogi, albo Bandy Czworga, czyli czterech osób zamieszkujących jedno ciało? Mogłaby to być też wizja Nieba, sztucznie stworzonego świata wirtualnego, gdzie sami jesteśmy sobie wszystkim. Albo “chiński pokój”, czyli masakrująca umysł teoria, w myśl której możliwe jest porozumiewanie się z innymi, jednocześnie bez zrozumienia siebie nawzajem. Ha! Świetne. Mam wrażenie, że wiele razy tego doświadczyłem, szczególnie w przypadku rozmów z księżmi i nauczycielami ;-)

Żeby przeczytać i “zrozumieć to, co autor miał na myśli” trzeba mieć otwarty umysł. A pod koniec lektury i tak może się okazać, że owej otwartości nie wystarczyło i że teraz, po zabawie ze “Ślepowidzeniem” trzeba będzie sobie kilka spraw przemyśleć i od nowa poukładać, o ile to jeszcze w ogóle możliwe :-)

Blindsight, MAG 2008, 328 stron

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz