wtorek, 13 września 2011

Kolejna książka kupiona w Virtualo.pl/Empik - kolejny bubel

Mimo że stale narzekam na sposób konwersji książek, którego duet Virtualo.pl/Empik się uczepił jak rzep psiego ogona, z braku alternatywy wciąż kupuję ich pozycje. Pewnie, że widząc książki przygotowane przez profesjonalistów (wydania Czarnej Owcy, Znaku, Powergraphu) jestem o wiele bardziej skłonny wydać kasę, o czym duet by wiedział, gdyby zatrudniał fachowców po marketingu i miłośników literatury a nie krewnych i znajomych królika. Cóż, czasem nie mamy wyboru. Zachciało mi się wreszcie zaliczyć trzeci tom przygód młodego inkwitzytora, nazwany “Bicz Boży”. Zakupiłem, ciesząc się jak głupi do sera na myśl o (oby znośnej) lekturze popołudniem. I dupa - nic z tego nie wyszło, książka po przewróceniu jedenastu wirtualnych stron odmówiła posłuszeństwa.

Siedziałem i myślałem. Kombinowałem. Zacząłem nawet rozważać pomysł zdjęcia zabezpieczeń DRM i osobistego poprawienia znowu zmasakrowanego kodu książki. Po chwili jednak do mnie dotarło, że z jakiej racji ja mam to robić? Wysiłek włożony w poprawianie po kimś, kto wziął za bubel pieniądze może zaowocować tylko jednym sposobem odreagowania - udostępnieniem poprawionej wersji w sieci. Ale znowu szkoda pisarza, to nie jego wina. Mam nadzieję, że nie wie, jak żenująco przygotowywane są jego książki w formie elektronicznej, bo jeśli wie i ma to gdzieś - tym gorzej dla niego.

Po paru kwadransach ciągłego wgrywania na czytnik, kasowania, reinstalacji programu Adobe Digital Editons (tonący chwyta się brzytwy), uruchamiania książki w przeróżnych programach na komputerze znalazłem błąd. Nie był trudny, wręcz przeciwnie - błąd okazał się być kolejnym dowodem na to jak beznadziejna jest obsługa w Virtualo.pl, jak pozbawionymi elementarnej wiedzy są tam pracownicy oraz jak niefrasobliwie tworzą coś, za co każą sobie płacić. Nikt nawet nie sprawdził książki przed umieszczeniem jej w katalogu i na serwerze - gdyby ktoś to zrobił, błąd znalazłby od razu. Wyobraźcie sobie, że człowiek przygotowujący książkę w wydaniu elektronicznym zapragnął zrobić wreszcie coś, co mogłoby konkurować z wydaniami Czarnej Owcy czy Powergraphu. Postanowił, że powrzuca do książki obrazki - nic nowego, wszak Fabryka Słów znana jest z nadmuchiwania książek często wątpliwej jakości ilustracjami, a skoro są w wydaniu papierowym, jest logicznym, że i wydanie elektroniczne powinno je zawierać.

Problem polega na tym, że owe ilustracje w tekście zostały umieszczone w taki sposób, że akapity się ich kurczowo trzymają, mówiąc obrazowo. Objawia się to sztucznym podziałem na strony w formacie epub, który, jak wie każdy średnio rozgarnięty chłop, jest formatem bezstronicowym. Cóż to oznacza? Ni mniej ni więcej tyle, że wystarczy powiększyć czcionkę by czytnik (obojętnie czy e-ink, czy nawet program Adobe Digital Editions) stanął w jednym miejscu i nie potrafił przejść do kolejnej strony. Słowo daję, takiego byka bym się nigdy w życiu nie spodziewał - aby książka poprawnie się wyświetlała, należy używać najmniejszej możliwej czcionki, a nawet wtedy przewracając stronę obejrzymy fragmenty tekstu już przeczytanego, które są sztucznie wstawione i dopasowane do obrazków. Nic nowego - wszyscy wiedzą, że obrazki są dodatkiem do treści, widać w Virtualo.pl ktoś uznał, że jest na odwrót... Nikt nie wpadł na pomysł oddzielania obrazów od tekstu, o umieszczeniu ich w specjalnie dostosowanej rozdzielczości na osobnych stronach, po wymuszonym podziale też nike nie pomyślał. Brawo, fachowcy, gratuluję. Znowu zostało udowodnione, że o wiele lepiej jest książkę ukraść z sieci i zrobić sobie porządnego epuba, zamiast uczciwie kupić - o wiele mniej nerwów.

PS. Nawet program widzi, że plik jest zrobiony w dziwny sposób:


PS2. Co śmieszniejsze, wchodząc ze spisu treści głębiej w książkę, po czym zwiększając czcionkę czytnik (tak samo jak Digital Editions na kompie!) mi się śmiertelnie zawiesza, resecik albo wyjmowanie baterii dopiero pomaga... Półtora roku używania czytnika i NIGDY takiego czegoś nie widziałem.

5 komentarzy:

  1. Też to niestety zauważyłem w wydaniu Virtualo. Z mojego doświadczenia mogę polecić książki przygotowane przez Woblink, wykonanie stoi na wysokim poziomie i naprawdę przyjemnie się je czyta (wydali chociażby niektóre książki Stephena Kinga).

    OdpowiedzUsuń
  2. pedały i nieroby w tym wydawnictwie ! niech oddadzą ci kasę gnoje. to naprawdę bydło.

    4. Zgodność towaru z umową
    Zgodnie z przepisami ustawy sprzedawca odpowiada wobec kupującego, jeżeli wystąpią łącznie dwie przesłanki:
    1. Towar konsumpcyjny jest niezgodny z umową,
    2. Niezgodność ta istniała w chwili wydania towaru.
    Towar należy uznać za niezgodny z umową, gdy nie posiada właściwości w niej określonych, nawet, jeżeli brak zgodności nie ma znaczenia dla wartości czy użyteczności towaru. Niezgodność z umową jest innym pojęciem niż wada towaru. W zakres tego pojęcia będą wchodzić braki ilościowe, które w myśl przepisów o rękojmi za wadę nie mogą być uznane. Natomiast nie stanowi niezgodności z umową wada, która została w umowie przewidziana lub która jest zwykłą właściwością danego towaru. Za przykład może posłużyć odzież z kilkuletnim zużyciem (fabrycznie nowy, mocno wytarty jeans, który ze swej natury jest podatny na przetarcia), jeśli została jako taka oznaczona. Na gruncie omawianej tu ustawy odpowiedni opis i odpowiednie oznaczenie dołączone do towaru mogą zwolnić sprzedawcę od odpowiedzialności.
    Ustawa wprowadza domniemania, które mają ułatwić ustalenie, czy towar jest zgodny z umową. Jeżeli jednak umowa jest na tyle konkretna, że łatwo stwierdzić, że towar jest z nią niezgodny, to nie ma potrzeby stosowania domniemań, np. zamawiamy ciepłą zupę a dostajemy zimną rybę – towar jest niewątpliwie niezgodny z umową.
    Nie wszystkie sytuacje są jednak tak oczywiste. Domniemania z art. 4 ust. 2, 3 i 4 stosuje się do ustalenia czy towar jest zgodny z umową w chwili składania reklamacji. Natomiast art. 4 ust.1 stosuje się, aby ustalić, czy stwierdzona już niezgodność istniała w chwili wydania rzeczy.
    Art. 4 pozwala przyjąć, że stan faktyczny jest zgodny z domniemanym, jednak strona, która się z tym nie zgadza może wykazać, że w rzeczywistości jest inaczej.
    Ustawodawca wprowadza trzy domniemania, że towar był zgodny z umową. Stosuje się je w zależności od tego, czy właściwości towaru / usługi były uzgadniane indywidualnie.

    http://www.federacja-konsumentow.org.pl/story.php?story=139

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że będę towar reklamował. Wczoraj mimo wszystko starałem się książkę poczytać, jednak najmniejsza czcionka jest naprawdę mała - nie dałem rady, wziąłem inny tytuł (zrobiony samodzielnie - różnica jest kolosalna).

    Jednak jest to bardzo ciekawe, jakim cudem moloch w stylu Empika nie był w stanie zadbać o poprawną jakość swoich wydań? Z czysto socjologicznego punktu widzenia - jak my mamy traktować poważnie sprzedawcę i kupować, zamiast iść na łatwiznę i ściągać z torrentów czy chomika, kiedy ów sprzedawca do konwersji wynajmuje firmę, która dopiero się uczy? I tak uczy ponad rok i efektów nie widać... A ja nigdzie w regulaminie zakupów nie dostrzegłem dopisku, jakobym miał się zgadzać na bycie "królikiem doświadczalnym", kolesiem, który wydaje od 22 do 36 zł za elektroniczną książkę tylko po to, by sprzedawca mógł obserwować reakcje.

    Przecież inni potrafią, innym zależy. Woblink, Czarna Owca, Znak - pewnie, że złośliwiec także w ich epubach znajdzie coś, do czego można się przyczepić. Ale obiektywnie te wydawnictwa odwalają kawał dobrej, rzetelnej roboty i na ten przykład 100 PLN wydane na trylogię Millennium Larssona zagwarantowało mi nie tylko genialną lekturę, ale także sporo się nauczyłem o robieniu epubów, i system, w jakim Czarna Owca je wydaje zaimplementowałem do swoich książek - teraz wyglądają jeszcze lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie z ciekawości sprawdziłem dwie książki zakupione w empik.com, "Opowieści z Wilżyńskiej Doliny" i "Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny": The document appears to have minor errors that might cause it to be displayed incorrectly.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Oko jelenia: Droga do Nidaros", "Wilcze dziedzictwo: cienie przeszłości" - to samo. Z tym, że można czytać, czcionkę powiększać, jedynym problemem pozostaje ogólnie niska jakość konwersji. Dla porównania, z tego samego sklepu, ale konwertowane nie przez Virtualo: trylogia Larssona, Lisa Marklund oraz kilka innych wydanych przez Czarną Owcę: zero błędów we właściwościach, plus uczucie radości podczas lektury - wygląda bardzo przyzwoicie.

    OdpowiedzUsuń