poniedziałek, 19 września 2011

Jarosław Błotny "Plan wymierania"

Pierwsza książka Jarosława Błotnego, podobnie później wydany, znany szerszej publiczności cykl “Oium ludu rzymskiego”, należy do gatunku fantastyki-historii alternatywnej. O ile jednak losy cesarza Kommodusa może strawić praktycznie każdy fan szeroko rozumianej fantastyki, tak “Plan wymierania” okazuje się być czymś o wiele, wiele bardziej skomplikowanym, rozbudowanym, a przez to też znacznie trudniejszym w odbiorze.

W powieści autor wykreował zupełnie odmienny od naszego świat, w którym praktycznie nic nie potoczyło się tak, jak znamy z historii. Pewnym wspólnym elementem jest Imperium Romy, które można skojarzyć jednoznacznie, ale nawet tam wydarzenia biegły odmiennym torem. Wystarczy wspomnieć Gajusza Juliusza, który zamiast stać się pierwszym Imperatorem przywracał ustrój republiki aż trzy razy, zamordował przybranego syna Oktawiana, a zmarł na zesłaniu, daleko od Romy.

Czasy starożytności nie zmieniły się także w czasy średniowiecza. W “Planie wymierania” tej najbardziej hańbiącej ludzkość epoki jakby w ogóle nie było. Wojny, które Roma toczyła spowodowały gwałtowny wzrost poziomu techniki, i o ile podczas pierwszej mieliśmy do czynienia z konnicą i żelazem, tak ostatnia doprowadziła do kompletnej klęski człowieczeństwa i konieczności... wyobraźcie sobie, że do konieczności opuszczenia planety i zasiedlenia Kosmosu!

Wszystkie te (i wiele innych) wydarzenia poznajemy niejako przypadkiem. Opowieść nie toczy się w tamtych czasach, lecz nieco później. Te fragmenty Ziemi, które są wciąż zamieszkane, zdominowane zostały przez dwa imperia i rozpoczyna się polityczno-socjologiczno-filozoficzna rozgrywka o palmę pierwszeństwa, bacznie obserwowana przez znacznie potężniejsze byty państwowe, w dodatku ogólnoplanetarne. Tu wielki nacisk należy położyć na właśnie socjologię i filozofię, przeróżne przemyślenia zarówno autora, jak i jego bohaterów. Obawiam się poważnie, że książka jest tak trudna, iż za dzieło bardzo dobre uznają ją tylko autentyczni, prawdziwi wielbiciele twardej science fiction. Osoby lubiące “po prostu” fantastykę często będą się gubić w tekście, ilości postaci oraz właśnie przeróżnych teoriach socjologicznych i filozoficznych. Taki styl pisania trzeba lubić, a przede wszystkim rozumieć.

Ponadto mamy sporo nieznanych nam wynalazków oraz zwyczajów i umiejętności, które charakteryzują bohaterów. Całość opowieści oparta jest na przejmowaniu cudzej postaci, kontroli telepatycznej, sterowaniu ludźmi na odległość, twardej polityce nie znającej litości oraz rozgrywkach pomiędzy zdawałoby się że bliskimi współpracownikami przy użyciu wymyślnych metod.

To nie jest “Oium ludu rzymskiego” - to coś nieporównywalnie bardziej skomplikowanego. Świat przedstawiony imponuje, zdecydowanie - ale obraz jest także poważnie zagmatwany. Książka dzięki pomysłom autora i konsekwencji w ich prowadzeniu jest o wiele, wiele lepsza od “Oium...”, lecz także o wiele cięższa w lekturze. Pewnie stąd też jej niebywale niska popularność i równie niewysoka cena. Prawdziwi fani SF docenią i wsiąkną, osoby o mniejszym zacięciu naukowym, którym filozoficzne rozgrywki nie sprawiają takiej radości będą miały z lekturą poważny problem.

Plan wymierania, Wydawnictwo Kurpisz 2006, 344 strony

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz