piątek, 16 września 2011

Jacek Piekara, cyklu "Ja, inkwizytor" tom 3. "Bicz Boży"

Trzecia odsłona przygód młodego inkwizytora Mordimera Madderdina to jednocześnie pierwsza powieść, która rozgrywa się w świecie, gdzie Jezus nie umarł za nasze grzechy, a zszedł z krzyża i mieczem utorował sobie drogę do Rzymu. Książka stanowi połączenie między “młodymi” latami bohatera, a jego przygodami, które znamy od lat, zapoczątkowanymi w tomie “Sługa Boży”.

Rzecz dotyczy śledztwa, które ma wyjaśnić tajemniczy zgon jednego z biskupów. Tajemniczy, bowiem nie dość, że duchowny spłonął na stosie, to jeszcze wszystko wskazuje, że sam, z własnej woli na ów stos wszedł. Chwilę potem Mordimer wraz z towarzyszami odkrywa smutną prawdę o tym, co dzieje się w pobliskim klasztorze, i rozpoczyna się tradycyjna akcja, w której śledztwo jest tylko tłem dla licznych opisów monologów wewnętrznych bohatera, ostrzącego swój dowcip, przekonanego o własnej niebywałej inteligencji i tępocie wszystkich dookoła.

Szkoda tylko, że wszystko to już było i to nie raz, nawet nie dwa razy. Nie dałem się porwać bohaterowi, miałem wrażenie, że wszystkie te swoje słynne bon moty Mordimer wypowiedział już wystarczającą ilość razy, kolejny raz może u czytelnika spowodować uczucie znużenia. Podobnie przedstawia się kwestia spraw cielesnych - Madderdin nie stroni od tego typu rozrywki, usprawiedliwiając ją przed samym sobą (i czytelnikami) dokładnie w ten sam sposób, co zawsze. Opisy seksu i potencjału bohatera znamy na pamięć, zmienia się tylko imię jego aktualnej towarzyszki.

Nie znaczy to jednak, że książka jest słaba. Według mnie stoi na poziomie podobnym do pierwszej części cyklu, o tytule “Wieże do nieba”, tom drugi, “Dotyk zła” zostawiając daleko w tyle. Dzieje się tak dlatego, że autor klasyczne śledztwo i wielce ułatwiający kwestię jego rozwiązania wątek nadprzyrodzony udekorował pewnymi tajemnicami, które wiążą się mocno z zakończeniem ostatniej (chronologicznie) jak na razie książki o Mordimerze - “Łowcy Dusz”. Oczekiwanie czytelnika na dalsze losy, po dramatycznych wydarzeniach znanych z tej właśnie książki zostało w pewien sposób wynagrodzone. Mordimer nie wie, o co tak naprawdę chodzi - my wiemy. Nie znaczy to oczywiście, że dobrze jest znać cztery zbiory opowiadań podstawowych przed lekturą “Bicza Bożego”. Zabawa i tak będzie niezła, a ciekawość czytelnika zostanie rozbudzona.

“Bicz Boży” to niezła książka, słabsza co prawda od historii ukazanych w oryginalnym cyklu, ale obiecująca nam bardzo wiele na przyszłość. O ile fabuła zachwyci raczej tylko maniaków twórczości Jacka Piekary, tak zgrabne powiązanie książki z wydarzeniami, które nastąpiły później spodoba się już każdemu.

Ja, Inkwizytor. Bicz Boży, Fabryka Słów 2011, wydanie elektroniczne, 327 stron

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytac.pl

2 komentarze:

  1. Niestety wszystko racja. Ograne powiedzonka to jedno, ale nierówne tempo fabuły to już zbrodnia. Są przycięcia i przyspieszenia, są rozwiązania pachnące Deus-ex. Do tego trochę mam odczucie, że Piekara ma listę co jeszcze Mordimer musi zaliczyć zanim dorośnie i to realizuje. Do tego coraz więcej prywatnych poglądów politycznych wkłada autor w usta "naszego pokornego sługi". Źle to rokuje. Pachnie mi upadkiem w stylu mistrza ASa. (ULC)

    OdpowiedzUsuń
  2. Upadek autora nie zaboli, bo tak wysoko jak AS nigdy nie zdołał się wspiąć :-) A patrząc na zestaw książek z ostatnich lat szczerze wątpię, by osiągnął kiedyś znowu ten poziom, jaki zaprezentował w "Ponurym milczku" i... no właśnie, tylko w "Ponurym milczku".

    OdpowiedzUsuń