piątek, 5 sierpnia 2011

Leif GW Persson, trylogii policyjnej tom 1. "Między tęsknotą lata a chłodem zimy"

Wedle reklam i blurbów wszelakiego rodzaju miała to być lektura prawie na miarę przygody z trylogią Millennium Stiega Larssona. Nie wiem kto wpada na takie pomysły, by trylogię policyjną z dziełem zmarłego Szweda porównywać, ale pomysł sam w sobie zasługuje na potępienie. U Perssona mamy do czynienia z zupełnie inną literaturą, innym stylem i innym podejściem do opowiadania historii. Krótko mówiąc: jest to powieść dla wybrańców, nie dla mas.

Rzecz opowiada o słynnym na cały świat i pół Polski zabójstwie szwedzkiego premiera Olofa Palmego, w roku 1986. Autor dzięki swojemu bogatemu w przeróżne doświadczenia życiorysowi, snuje przed nami wizję państwa, w którym rzecz tak abstrakcyjna jak porządna policja i wywiad nie istnieje, Szwecją tak rządzą, jak i w niej zamieszkują w większości idioci, a poważne stanowiska obsadzane są w wyniku czegoś na kształt rzutu kostką. Polityka szwedzka w tamtym czasie musiała być jeszcze gorsza, niż u nas, gdy wicepremierem był koleś, który nie zdawał sobie sprawy z tego, że nawet prostytutkę można zgwałcić...

Niewątpliwym plusem książki i stylu Leifa GW Perssona jest ukazanie fabuły w sposób rozwlekły, niebywale szczegółowy, w którym mamy i proste, codzienne intrygi, i zorganizowaną na szeroką skalę przestępczość, dziesiątki postaci przewijają się przez kartki i składają się na dokładny opis rzeczywistości szwedzkiej lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. A teraz z innej beczki - dokładnie te same cechy są książki największymi minusami. Autor często pozwala sobie na szczegółowe opisywanie przygotowań do śniadania, wędrówki w kierunku stołówki w celu spożycia owego śniadania, wreszcie samego pochłaniania kolejnych śniadaniowych przysmaków - przy czym w trakcie tej pasjonującej, trzymającej w napięciu historii nie ma ANI SŁOWA o tym, o czym książka tak naprawdę jest. Za to mamy mnóstwo według mnie zbędnych opisów napotkanych kobiet, kosmatych myśli bohaterów czy dygresji dotyczących ich przeszłości, ze szczególnym uwzględnieniem przeżytych śniadań i napotkanych przedstawicielek płci pięknej. No bomba po prostu, od lektury nie można się oderwać :>

Według mnie autor nie potrafi przykuć do swojej książki uwagi nikogo, kto przypadkiem nie jest fanem politycznej historii Szwecji albo fanatykiem kryminału samego w sobie, który przeczyta kompletnie wszystko, co zalicza się do gatunku. I tak naprawdę, już na sto procent poważnie mówiąc, to znalazłem tylko jedną zaletę podczas lektury - Persson traktuje wszystkich równo, nie wciska nam w łopatologiczny sposób, że prawica jest zawsze zła i bezdennie głupia, a socjaldemokracja to jedyny słuszny kierunek rozwoju społecznego, co Larssonowi czasem się przytrafiało. Ale co z tego, skoro bohaterowie są tak nijacy, że po zmęczeniu ponad czterystu stron powieści nie dość, że nie pamiętamy ich z nazwiska i nie przypominamy sobie żadnej ciekawszej sytuacji z ich udziałem, to jeszcze nie mamy absolutnie żadnej chęci sięgnięcia po kolejny tom trylogii...?

Mellan sommarens längtan och vinterns köld, Czarna Owca 2010, 560 stron

Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz