niedziela, 3 lipca 2011

Paweł Siedlar, "X3"

Nieduża książka zatytułowana “X3” okazuje się być zbiorem opowiadań. A właściwie zbiorkiem, bo jest ich zaledwie trzy, choć przyznać trzeba uczciwie, że pierwsze dwa są nieco dłuższe, niż przeciętnie się to zdarza.

Jest to czwarta książka Pawła Siedlara, którą miałem okazję przeczytać. I gdyby nie pierwsze z opowiadań, mógłbym z czystym sumieniem powiedzieć, że jest lepsza od trzech poprzednich. Pechem jest, że zbiór, do którego trafiło bardzo dobre “Biurko z kaukaskiego orzecha” i świetna, wręcz doskonała “Ewolwenta w cieniu wysokich kominów”, zawiera w sobie też “Złe w ziemi siedzo, systko o nos wiedzo...” - długiego rozmiarem, w dodatku rozmiarem niczym nie usprawiedliwionym potworka, który chyba miał być horrorem, ale jest kiczem. I to nie fajnym, dobrym kiczem, ale kiczem definicyjnym, stratą czasu, rzeczą bez puenty i z zakończeniem świadczącym o pójściu na łatwiznę.

Ale nic to, bowiem kolejne dwa teksty są już na zupełnie innym poziomie. “Biurko z kaukaskiego orzecha” to opowieść niebywale rozbudowana, której z całą pewnością można zarzucić zbyt wiele zdań i wtrąceń zupełnie zbędnych dla fabuły. Ale w ogóle mi to nie przeszkadzało, bo historia tu przedstawiona, choć mocno przegadana, to jednak potrafi dotrzeć do czytelnika. Autorowi wreszcie udało się stworzyć nastrój, który momentami rzeczywiście zalatuje grozą i opowiadanie czyta się doskonale, aż do... zakończenia, które (znowu) mi nie podeszło. Tym razem dostałem za mało. Tak wiele wątków opisanych przed rozpoczęciem właściwej opowieści powinno według mnie zostać nieco dokładniej pozamykanych.

Ale znowu nic to, bowiem na koniec mamy “Ewolwentę w cieniu wysokich kominów”, czyli historię nie pasującą klimatem do poprzednich dzieła autora, które miałem przyjemność czytać. Jest to nic innego, jak klasyczna postapokalipsa, opisana może jeszcze nie specyficznym, ale na pewno charakterystycznym dla autora stylem, w którym bohater opowiadając wszystko z pierwszej osoby zarzuca nas licznymi szczegółami dla historii większego znaczenia nie mających, ale i tak dobrych w odbiorze. I o ile wizja postapokaliptyczna z nóg nie zwala, a stwory tu przedstawione raczej mnie rozśmieszyły, niż wystraszyły, o tyle wreszcie mamy doskonałą puentę i wspaniałe zakończenie, które w jakiś sposób oddziałuje na każdego czytelnika - ja po zamknięciu książki długo jeszcze miałem dość głupi uśmiech na obliczu, a i rechot z gardła się wydobył, choć przecież to, co opisał autor wcale śmieszne nie było...

Jednakże mimo tego, że “Ewolwenta...” zdecydowanie mi się podobała, a i “Biurko...” jest kawałkiem bardzo dobrej literatury, sumienie każe mi dać znowu tylko trzy gwiazdki tej książce. Powód jest prosty - trudno uwierzyć, że opowiadania pierwsze i trzecie pisał ten sam człowiek. Szkoda, że autor nie wrzucił czegoś konkretniejszego, zamiast “Złe w ziemi siedzo...”, bo ten tekst niestety mocno zaniża jakość zbiorku.

X3, Fabryka Słów 2010, 266 stron

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytac.pl

3 komentarze:

  1. Myślę że "Złe w ziemi ..."kiczem nie są, ponieważ autor zgrabnie rozegrał akcję, choć umieścił ją w dość banalnych okolicznościach.Właśnie podoba mi się to że na bazie dość prostego, powielanego wielokroć schematu-"rodzinka wyjeżdża do starego domu" stworzył coś co znacznie odbiega, wyprzedza dotychczasowe rozwiązania akcji.ciekawe jest to że "złe" ma tu wiele źródeł i obliczy, a nie jest jednym prostym np. demonem poprzedniego właściciela.to się liczy!pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się z poprzednikiem. "Złe.. " jest bardzo dobrym opowiadaniem. I wbrew temu, co twierdzi recenzent, czytelnik się identyfikuje i kibicuje Danuśce.
    Co do rechotów przy Ewolwencie, to sugerowałabym raczej do sera. /Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za komentarze.
    Kilo sera zakupione, może się przyda podczas lektury "Opowieści okrutnych", które czekają na swoją kolej.
    Swoją drogą autor ma bardzo ciekawy typ talentu - niby wiecznie coś mi nie pasuje, stale czegoś w jego książkach brakuje, a i tak kupiłem wszystkie i w zasadzie cieszyłbym się, gdyby wydał kolejną :-)

    OdpowiedzUsuń