piątek, 1 lipca 2011

Paweł Siedlar, "Rozdeptać pająka" tom 2

Drugi tom opowieści o Bernardzie, malarzu i poecie, rozpoczyna się w momencie, gdy bohater wciąż przebywa a Ameryce. I trafiamy na dwa elementy, które zaniżają jakość przedstawionej tu historii. Pierwszym z nich jest skłonność autora do zamykania wątków przez uśmiercanie postaci, która rozpoczyna się w Nowym Świecie i trwa już do końca książki. Drugim, znacznie gorszym, jest wprowadzenie elementów mistycyzmu. Bernard rozmawia telepatycznie(?) z przyjaciółką, komunikuje się z nią po jej śmierci... Taki stan rzeczy możnaby zaakceptować, zrzucić na psychikę człowieka, który miał w życiu różne przejścia, gdyby nie fakt, że po jednej z takich “rozmów” nasz malarz i poeta w jednym otrzymuje przedmiot - namacalną rzecz. I nagle zauważamy, że choć drugi tom czyta się o wiele lepiej, i o wiele szybciej, wcale przez to nie stał się o wiele lepszym...

Nasz bohater wciąż jest postacią potrafiącą czytelnika zainteresować, możemy go bardzo łatwo polubić, lecz tak samo łatwo uznać za kompletnego kretyna. Jak bowiem inaczej nazwać mężczyznę, który nie potrafił docenić faktu, że własna żona zdołała zawrócić o 180 stopni i kompletnie się zmienić? A potem w tej zmianie wytrwać? Potężna ilość mężczyzn o tym marzy, praktycznie żaden nie wierzy, że to w ogóle jest możliwe... A bohater nawet mając w domu takie cudo, tak niezwykłą kobietę, i tak postanawia odejść do innej, którą przecież poznał już z najgorszej strony i przez którą już cierpiał. Znowu pojawia się myśl, która towarzyszyła mi przy lekturze tomu pierwszego: młody chłopiec przeżywający pierwszą wielką miłość swojego życia mógłby to uczynić. Mężczyzna z choćby minimalnym doświadczeniem - nie, nigdy.

Ostatecznie Bernard okazał się takim tępakiem, że czytelnik świadomie zaczyna kibicować jego małżonce. Dziwne, ciekawe czy autor zrobił to specjalnie? Niezależnie od odpowiedzi na to pytanie przyznać trzeba otwarcie, że dzięki tego typu zagrywkom czytelnika ogarnia taka złość na głupotę bohatera, takie emocje, że książkę czyta się znacznie szybciej, strony same się wręcz przewracają.

Pod koniec opowieści mamy coraz więcej bardzo słabych wierszy, często wręcz żałosnych. Pojawia się także motyw, który na siłę możnaby nazwać wątkiem kryminalnym, który w niewielkim stopniu usprawiedliwia zaliczenie między innymi do tego gatunku książki przez jej wydawcę.

Niestety, choć robi się coraz ciekawiej, skłonność autora do uśmiercania postaci odebrałem jako pójście na łatwiznę, podobnie jak zakończenie. Szczególnie ostatnie zdanie nie przypadło mi do gustu, choć każdy czytelnik wiedział, że tak właśnie książka musi się skończyć. Ale chodzi mi o sam styl, który można odebrac jako “byle wreszcie skończyć”. Zakończenie zbudowane zostało w dodatku w taki sposób, jakby miało zwalać z nóg, jakby miało być puentą wieńczącą dzieło. Dlatego tym bardziej widać jego słabość. Sytuacja jest podobna do tej, którą przeżyłem po zakończeniu lektury “Czekając w ciemności” - całość, dopóki trwała, była całkiem dobra. Nie bardzo dobra, ale na pewno powyżej przeciętnej. Jednak im bliżej końca, tym słabiej, by w końcu ostatnie słowa powieści zamiast wywołać trwałe wrażenie na czytelniku spowodowały jedynie, iż ten się ucieszył, że wreszcie skończył. A to jest bardzo niefajne uczucie.

Rozdeptać pająka, tom 2, Wydawnictwo Red Horse 2007, 294 strony

Strona książki na LubimyCzytac.pl

2 komentarze:

  1. To jest jedna z bardziej sensownych recenzji tej powieści, zwłaszcza w zestawieniu z recenzjami jakichś dziwnych paniuś, które do głównego bohatera czuły "abominację", czy faciów którzy chcieli "spalic i zniszczyć" "Rozdeptać..." bo nie przypominała im "Zbrodni i kary" Naprawdę znalazł się taki!Głowny bohater jest strasznie głupi, to fakt. Ale jakby był mądry jak recenzent, czy autor niniejszego komentarzyka, to nie byłoby o czym pisać. Poza tym powieść czyta się szybko (dobrze) i ciekawie, co recenzent między wierszami zauważył. Zakończenie za krótkie, ale to chyba celowo, żeby czytelnik mógł sobie pomysleć co było dalej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam parę uwag do recenzji. Po pierwsze "Rozdeptac pająka" jest trylogią a nie dylogią, gdyz składa si e z trzech częsci. To, ze wydawca umieścił je w dwóch tomach, nie ma znaczenia. Druga rzecz to wątek metafizyczny przyjaźni z Marią i jej nastęsptw. Jest to jeden z fajniejszych wątków i ciekwaszych fragmentów. Przynajmniej dla mnie. Co do prezentu od Marii,to Bernard zdjął z umarłej diadem a nie otrzymał go po "telepatycznej?: rozmowie z nią. Tego bym się nie czepiał. Sporo jest doniesień o takich, czy innych informacjach uzyskanych "zza grobu". A poza tym jest to bardzo ciekawe. Z resztą recenzji i z poprzednikiem się zgadzam. Zakończenie mogło by być mniej "hemingwayowskie".
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń