piątek, 10 czerwca 2011

Mariusz Czubaj "21:37"

Książka zaczyna się konkretnie, wedle najlepszych wzorców gatunku. Poznajemy pierwsze ofiary oraz głównego bohatera, policyjnego profilera, zajmującego się opracowywaniem charakteru postaci przestępcy. Przez pierwsze 40-50 stron “21:37” bawi czytelnika zupełnie tak, jak przyzwyczaiły nas do tego zachodnie powieści. Niestety potem coś się psuje. Wydaje mi się, że namnożenie wątków pobocznych, zwykłych szczegółów, mających nadać powieści więcej realizmu, niestety książce zaszkodziły. Trudno jest się skupić, bohaterowie niestety nie są tak fascynującymi postaciami, by czytelnika interesowały szczegóły ich życia, przeszłości czy zainteresowania. Brakuje tu choć jednej postaci autentycznie dopracowanej, której los czy przemyślenia rzeczywiście byłyby interesujące.

Trafimy na nieco śmiesznych, ale prawdziwych spostrzeżeń na temat otaczającej nas rzeczywistości, autor pośmieje się z wszelkiej maści managerów i innych z tzw. “wykształceniem wyższym” po marketingu i zarządzaniu, oberwie się księżom, policji, dziennikarzom... Niestety nic nowego, mieszkamy tu, więc znamy to. “21:37” zawiera w sobie wszystko to, co kryminał zawierać powinien i raczej nie odstaje od setek książek tego typu pochodzących ze Szwecji, Wielkiej Brytanii czy USA. Ale to za mało, napisać książkę tak dobrą, jak te na zachodzie, tylko dziejącą się w Polsce. To nie wystarczy, bo skoro rzecz dzieje się u nas, powinna być od konkurencji lepsza i umiejętniej wykorzystywać polski realizm, powinna być napisana z polotem, nawet jeśli fabuła jest do bólu klasyczna. A ponieważ właśnie polotu tu najbardziej brakuje, kolejne tomy przygód Rudolfa Heinza sobie odpuszczę.

W.A.B., 272 strony

Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz