niedziela, 20 marca 2011

Marek Baraniecki "Głowa Kasandry"

W wielu miejscach polskiego internetu można odnaleźć prawdziwe peany pochwalne dla mikropowieści “Głowa Kasandry” i innych opowiadań Marka Baranieckiego. I trudno się z nimi nie zgodzić - pierwszy kontakt z twórczością tego pisarza wywiera na czytelniku mniej więcej takie samo wrażenie, jak pierwszy kontakt z dziełami Marka S. Huberatha. Krótko mówiąc: lektura nie przypomina tego, co już znamy - jest to coś zupełnie innego, coś, co posiada własny, charakterystyczny styl.

Nie zamierzam się rozwodzić nad kolejnymi tekstami ze zbioru. Wystarczy powiedzieć krótko: każdy z nich jest co najmniej dobry, nawet jeśli tytułowa “Głowa...” lekko się zestarzała. Obojętnie jakiego tematu dotyka autor, w tle widać dziesiątki tematów kolejnych, które go fascynują. Nie są to teksty proste, lekkie i przyjemne. Tu należy się nieco wysilić, by dać się wciągnąć w lekturę, lecz jeśli ten proces się uda, momentami nie można wyjść z podziwu nad klasą pisarza. Nie ważne, czy mówi o zagładzie, grach wirtualnych czy podświadomości albo miłości. Zawsze ma do powiedzenia coś niebywale ciekawego, oferując inne spojrzenie na przeróżne kwestie.

Aż się chce więcej. Ciekawe, czy autor pracuje nad czymś nowym? Czy wyda nieco więcej? Jestem za.

Głowa Kasandry, superNOWA 2008, 334 strony

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz