niedziela, 20 lutego 2011

Szczepan Twardoch "Zabawy z bronią, czyli co każdy duży chłopiec widzieć powinien!"

Od kilku lat trwa u mnie mania polegająca na kupowaniu każdej książki napisanej przez Szczepana Twardocha, nawet wówczas, gdy rzecz nie zalicza się do klasycznej beletrystyki, a jest zbiorem esejów, wydrukowanych uprzednio w przeróżnych czasopismach. Także obok “Wyznań prowincjusza” stoją sobie radośnie, o wiele lepiej wydane “Zabawy z bronią”, rzecz o tyle ciekawa już na starcie, iż zaliczam się do tej ogromnej większości polskiego społeczeństwa, które zdania na temat broni nie ma. W dodatku broń jest mi raczej obojętna, na lekcjach PO w liceum drzemałem (z otwartymi oczami, rzecz jasna :), w wojsku nie byłem, w życiu nie trzymałem żadnego egzemplarza tego narzędzia poza takimi służącymi do zabawy. Lektura zapowiadała się ciekawie już na starcie.

Trochę się bałem, że książka będzie zbiorem recenzji kolejnych egzemplarzy przeróżnych rodzajów broni strzeleckiej, dzięki czemu nie znajdzie we mnie zbyt radosnego odbiorcy. Na szczęście recenzjami zajmuje się trzecia część książki, zatytułowana “O broni praktycznie”, a wcześniej mamy “O broni kulturalnie” i “...politycznie”, które są tym, co w pisaniu Twardocha lubię najbardziej, czyli po prostu ciekawymi spostrzeżeniami dotyczącymi tematu, czasem nawet bardzo ogólnie, z oddali. Autor opowiada z pasją o swoim hobby, swoich fascynacjach, wplatając do tekstów dzieje ciekawych postaci, o których istnieniu wcześniej nie miałem pojęcia (np. Ungern von Sternberg). Żali się, iż jako hobbysta w powieściach nie może w pełni na broni się skupić, by nie zanudzić czytelników, opowiada także o innych literatach, którzy o broni pisali, wymieniając takich, którzy jej używali oraz takich, którzy nigdy nie mieli jej w ręce, dlatego też w ich prozie można odnaleźć niezłe “kwiatki”.

Autor sprawnie zaprezentował w tym zbiorku punkt widzenia swój i sporej grupy ludzi, którzy chętnie widzieliby zmiany w polskim prawie dotyczącym posiadania broni. Z poglądami tu zawartymi można się zgadzać lub nie, jednego natomiast nie można im odmówić - konsekwencji i logiki, z jakimi zostają podane, w sposób nienachalny, z wiarą w rozum czytelnika, bez durnych przykładów do których przyzwyczaiły nas media w temacie broni, bez demagogii, bez kretyńskich statystyk. Z pewnością jest się nad czym zastanowić, a kto wie, może i do samej idei niektórzy dadzą się przekonać?

Dębogóra 2009, 232 strony

Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz