czwartek, 10 lutego 2011

Marina i Siergiej Diaczenko "Dzika energia"

“Dzika energia” Diaczenków zaliczana jest to gatunku fantastyki socjologicznej i tylko dlatego się książką zainteresowałem; miałem okazję zapoznać się wcześniej z innymi tytułami ukraińskiego małżeństwa i choć nie mogę powiedzieć, by były to kiepskie pozycje, to jednak we mnie nie odnalazły wielkiego wielbiciela.

Akcja toczy się w świecie cierpiącym na niedobór energii, która jest potrzebna do życia ludziom. Co wieczór następuje tak zwana “godzina energii”, gdy spokojni mieszkańcy, nieświadomi prawdy, ładują się, podłączając do specjalnej aparatury. Łatwo jest stracić swój przydział, wystarczy się lekko pomylić w pracy, czasem po prostu mieć pecha. Kto nie ma zapasów, ten może nie przeżyć bez doładowania, czarny rynek oczywiście kwitnie, ale “lewa” energia jest tylko marnym substytutem prawdziwej i w zasadzie bardziej szkodzi, niż pomaga.

Bohaterką jest dziewczyna, pracująca jako piksel. Ten motyw jest jednym z ciekawszych w książce, łatwo sobie wyobrazić setki ludzi poustawianych w rzędach, obleczonych w kolorowe kostiumy, którzy zgodnie z wybijanym rytmem poruszają się, zmieniając niczym w tańcu aktualny kolor swojej postaci unosząc poły szat. Ich taniec staje się dla innych obrazem, napisem, hasłem reklamowym.

Pod wpływem nieprzewidzianych zdarzeń bohaterka trafia na coś w rodzaju “czarnej listy”, staje się poszukiwaną, musi uciekać, zmienić społeczność pośród której żyje. Zyskuje większą świadomość tego, co się dzieje dookoła i postanawia walczyć o lepszy byt. Krążą słuchy o mitycznym Zakładzie, gdzie wszyscy są szczęśliwi, a energia jest darmowa...

Niestety w momencie, gdy dziewczyna wydostaje się z Miasta, powieść staje się czymś na kształt fantasy. O ile wcześniej ukazane grupy społeczne były przedstawione ciekawie (zamieszkujące w najwyższych partiach opuszczonych wieżowców, samowystarczalne, żyjące “po staremu”, nawet posiadające dzieci), potem przygoda nie potrafiła utrzymać mojej uwagi. Opowieść o społeczności leśnej, walce o przywództwo, a potem zdarzenia w Zakładzie - wszystkiemu brakuje jakiejś konkretnej puenty, wyjaśnienia sytuacji, lektura staje się wręcz monotonna a często i przewidywalna. Widać, że zamiarem autorów było ukazanie w słowach czystej energii, radości, ale według mnie zamiar ów powiódł się tylko połowicznie.

“Dzika energia” to także ogromne przedsięwzięcie na wschodzie, na które prócz literatury składa się też muzyka, teledyski, rock opera, komiksy i próba wprowadzenia nowej mody. Z tego, co można wyczytać dowiadujemy się, że na Ukrainie i w Rosji się powiodło, ale tu, w Polsce, nie wróżę mu wielu sukcesów. Nasze społeczeństwo jest chyba już zbyt zamerykanizowane idolami, gwiazdami, tabloidami i amerykańskim stylem życia, by przyjąć i zaangażować się w coś tak typowo wschodniego. A szkoda, bo może przy tych wszystkich dodatkach książka okazała by się niezłym uzupełnieniem całości i pozostawiła po sobie lepsze wrażenie?

Дикая энергия. Лана, Solaris 2007, 334 strony

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz