niedziela, 9 stycznia 2011

Tomasz Kołodziejczak "Czarny horyzont"

Z dużej chmury mały deszcz – przysłowie to doskonale oddaje wrażenie, jakie miałem po zakończeniu lektury nowej książki jednego z ciekawszych polskich pisarzy science fiction. Książka, reklamowana jako pełnoprawna powieść rozgrywająca się w świecie, który mieliśmy okazję poznać wcześniej, dzięki opowiadaniom, niestety w odbiorze znacznie bardziej przypomina kolejne, tylko dłuższe, nadmuchane opowiadanie, które swobodnie zaliczymy między obiadem a kolacją w niedzielne popołudnie.

Nie, żeby historia nie była wciągająca. Owszem, jest, ale... nie potrafi wciągnąć tak, jak „Klucz przejścia” i „Piękna i graf” (które dobrze jest poznać przed lekturą książki). Po powieści spodziewamy się po prostu więcej, większej ilości wątków, bohaterów, dobrych dialogów, problemów, które zostają wyjaśnione. A „Czarny horyzont” jest jak wędrówka znanym, pozbawionym niebezpieczeństw czy niespodzianek szlakiem: krok po kroku, rozdział za rozdziałem, do celu, którym jest napis „koniec”.

Historia zdecydowanie fantasy rozgrywająca się w otoczeniu zdecydowanie science fiction ma prawo się podobać, szczególnie liczne opisy technologii tu stosowanych, będących połączeniem tych dwóch gatunków, np. sputniki zbudowane na bazie mithrilu i jesionowego drewna. Przyjemna rzecz. Nie inaczej przedstawia się samo główne założenie fabuły: na zachodzie nic już nie ma, jest opanowany przez balrogów i zło, a jednym z niewielu skutecznie przeciwstawiających się mu państw jest wciąż żywa (może nawet bardziej niż kiedykolwiek) Polska. Znam wielu, którzy taki świat polubią od razu.

Niestety (sorry za spoiler) zakończenie jest zdecydowanie zbyt optymistyczne jak na ponury świat, w którym toczy się akcja, jakby wpisane na siłę, z myślą, że z czasem się je rozwinie, w kolejnym przydługim opowiadaniu. Po pisarzu, który potrafił napisać „Kolory sztandarów” czy rewelacyjne, wciąż aktualne, jedno z najlepszych polskich opowiadań „Wstań i idź” spodziewałem się po prostu o wiele, wiele więcej.

Czarny horyzont, Fabryka Słów 2010, 280 stron

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz