sobota, 15 stycznia 2011

Stephen King "Misery"

„Misery” opowiada historię pisarza, który w wyniku własnej głupoty oraz splotu niekorzystnych okoliczności budzi się w domu wielkiej wielbicielki jego talentu. Okazuje się, że miał wypadek, jego nogi są w stanie opłakanym, a owa wielbicielka, była pielęgniarka, jest chora psychicznie. Właśnie zakupiła ostatnią, jak na razie, powieść tegoż autora, należącą do ulubionego jej cyklu „Misery”. Niestety autor, mając chałtury dość, w tymże odcinku swą sztandarową bohaterkę uśmiercił... zatem jego największa wielbicielka podejmuje odpowiednie kroki, by swą idolkę ożywić.

Książka jest napisana bardzo „pourywanym” językiem, często kolejne akapity dotyczą zupełnie innych kwestii, na zasadzie: akcja realna, akcja tocząca się w umyśle pisarza, akcja tocząca się w umyśle pielęgniarki według pisarza, wspomnienia, majaki. Jednakże nie sprawia to najmniejszego problemu w lekturze, wręcz przeciwnie: czytelnik momentami zaczyna się czuć tak, jakby sam został przywiązany do łóżka, leżąc z potwornym bólem, błagając o narkotyk na uśmierzenie cierpienia. Miotamy się razem z Paulem Sheldonem między tym, co realne a tym, co jest wywołane cierpieniem i prochami.

„Misery” jest też książką, która w ciekawy sposób prezentuje proces, jakim powstawanie książki jest. Część powieści to po prostu pisana na bieżąco powieść „Powrót Misery”, zadedykowana oczywiście ulubionej pielęgniarce, najzagorzalszej wielbicielce. Pisarz nie ma wyjścia, nie może pisać byle jak, gdyż w swym szaleństwie kobieta jest przerażająco logiczna w tym, co robi. Zdaje sobie nawet sprawę z własnej ułomności, lecz jest z nią jednocześnie pogodzona. Także Sheldon nie może napisać tego, co pielęgniarka chciałaby przeczytać – musi napisać prawdziwą książkę, zaangażować się w pełni. Oglądanie sztuczek pisarskich, czytanie o zmuszaniu się do poczucia natchnienia potrafi być bardzo zajmujące.

Doskonała książka, choć nie horror w typowym tego słowa znaczeniu, raczej thriller, z momentami gore. Tylko trochę przegadana, ale to u Stephena Kinga norma. No i mnie osobiście zakończenie się nie bardzo spodobało, spodziewałem się czego innego, ale cóż, skoro to nie horror, to może być.

Misery, Prószyński i s-ka 2008, 368 stron

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz