piątek, 19 listopada 2010

Szczepan Twardoch "Przemienienie"

Szczepan Twardoch swoimi tekstami należącymi do gatunku fantastyki już wielokrotnie udowodnił, że jest Pisarzem przez duże P. Praktycznie każda kolejna książka jest jeszcze lepsza od poprzedniej, niezależnie od tego, czy mamy zbiór opowiadań, czy powieść.

Ale autor nie zajmuje się jedynie tworzeniem fantastyki. „Przemienienie” to pierwsza nie-fantastyczna książka autora, która trafiła na moją półkę. Rzecz powstała pod wielkim wpływem słynnej publikacji księdza Isakowicza-Zaleskiego „Księża wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej”, co wcześniej, w momencie premiery powieści było wystarczającą antyreklamą dla mnie – obawiałem się że autor zechciał zabrać głos w odwiecznym konflikcie tych złych – komunistów z tymi „dobrymi” - klerem. Oczywiście moje obawy były bezzasadne. Autor wykorzystał sporo z książki księdza Zaleskiego, ale nie po to, by brać udział w polemice z innymi twórcami, ale tylko i wyłącznie po to, by poznając jak najlepiej mechanizm działania Służby Bezpieczeństwa w kontaktach z klerem, przygotować nam jak najbardziej autentyczną, łatwą do przyswojenia powieść z gatunku political fiction.

Od pierwszej do ostatniej strony mamy do czynienia z fabułą, którą można bez krępacji przyrównać do historii snutych przez mistrzów gatunku. W pierwszej fazie powieście mamy sporo klimatów Fredericka Forsytha, z organizacjami niezależnymi od władzy, powiązaniami między służbami poszczególnych krajów satelickich Układu Warszawskiego na czele. Następnie, w miarę odkrywania historii głównego bohatera political fiction nieco zmienia się w sensację najlepszego gatunku, której nie powstydziłby się Jack Higgins czy David Morrell (szczególnie widać pewne nawiązania do „Bractwa Róży”).

Ale historia młodego esbeka to nie wszystko, co autor nam oferuje. Pod samą opowieścią odkryjemy bowiem niezwykle autentyczny świat, licznych bohaterów drugoplanowych, a każdy z nich ma swoją historię, którą Twardoch klimatycznie wplata w opowieść. Całość jest napisana w taki sposób, że od lektury najzwyczajniej w świecie nie można się oderwać, obojętnie czy czytamy właśnie o księdzu i jego rozterkach, homoseksualiście będącym na liście płac SB czy młodej sekretarce, która zakochuje się w koledze z pracy, nie oglądając się na męża.

Nie zabrakło też motywów śląskich, z których autor jest znany. Całość rozgrywa się na Górnym Śląsku, z Katowicami i Gliwicami na czele, i choć dygresji dotyczących samego Śląska tu nie odnajdziemy (poza wpięciem w dialogi gwary śląskiej, pisanej tym samym, specjalnym alfabetem, który poznaliśmy już w „Epifaniach wikarego Trzaski”), to jednak uczucie, jakie Twardoch żywi do swojej ojczyzny i tak jest bardzo widoczne. Jako mieszkaniec tych okolic jeszcze lepiej się bawiłem podczas odrywania fabuły, razem z bohaterem przemieszczając się w wyobraźni po znanych sobie trasach, oglądając opisywane, a znane sobie doskonale miejsca.

„Przemienienie” udowadnia, że dla Szczepana Twardocha nie ma znaczenia, jaki gatunek literacki uprawia – zawsze jest to literatura mocno odstająca od konkurencyjnych produktów (zwanych przez samych zainteresowanych: „dziełami”). Język tego Ślązaka to wspaniała polszczyzna, myśli zamieszczane na kartach uderzają spostrzegawczością, dodatkowo powieść opisuje tamte, szare czasy tak sugestywnie, że czytelnik ma wrażenie, jakby brał udział w wydarzeniach osobiście. Jedna z najlepszych książek, jakie miałem przyjemność przeczytać w roku 2010.

Przemienienie, Dębogóra 2008, 286 stron

Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz