czwartek, 9 września 2010

James O. Curwood "Steele z Królewskiej Konnej"

Mając lat kilkanaście rozczytywałem się w powieściach przepełnionych miłością do Dalekiej Północy, autorstwa Jamesa Olivera Curwooda. Przy okazji pojawienia się w jednej z internetowych księgarń z książkami elektronicznymi wielkiej serii Klasyka, pisarz ten był jednym z pierwszych nazwisk, jakie wpisałem do wyszukiwarki. Okazało się, iż jest kilka pozycji, co prawda nie tyle, ile bym sobie życzył, za to niektórych tytułów dawniej w bibliotekach nie widziałem. Nie zastanawiając się długo kupiłem powieść „Steele z Królewskiej Konnej”, po tytule jasno sugerującą, iż rzecz będzie skupiona na przygodach ludzi, a nie zwierząt – Curwood bowiem doskonale pisał też powieści mówiące o życiu dzikich zwierząt. Jednak miałem ochotę na coś z dialogami :)

Bohaterem jest dość tradycyjna dla pisarza postać, czyli mężczyzna, który wcale na Dalekiej Północy się nie urodził, a jedynie pokochał ją z biegiem lat (jak autor). Filip Steele to syn milionera z Chicago, prawdziwy romantyk (jak WSZYSCY bohaterowie Curwooda i... autor), który nie potrafił się odnaleźć w świecie pełnym fałszu, gdzie kobiety nie szukają miłości, a faceta z pieniędzmi, gdzie przyjaźń nie istnieje, panuje typowy, miejski wyścig szczurów... Zabawił się zatem w syna marnotrawnego i wyruszył na poszukiwanie przygód, które po paru latach doprowadziły go na terytorium Kanady, a sam Steele stał się członkiem słynnej Królewskiej Policji Konnej.

Snuta tu historia nie jest szczytem fabularnych możliwości pisarza, jednakże ten fakt nie ma najmniejszego znaczenia. Wartością, jak i główną siłą książki wcale bowiem nie jest opowieść o dzielnych traperach, Indianach żyjących gdzieś w kniei, słynnych przestępcach i pościgach jeden na jednego, z których Królewska Konna słynęła w początkach XX wieku. Tym, co interesuje Curwooda, i czym naprawdę chce czytelnika nakarmić jest opis uczucia, jakie rodzi się w głównym bohaterze, uczucia miłości do przepięknej – choć niedostępnej kobiety.

W tym miejscu się zatrzymałem. Dziś nie jestem takim romantykiem, jakim byłem piętnaście lat temu (co uświadomiłem sobie ze zgrozą). Zacząłem w myślach narzekać na klasyczną głupotę ludzi stawiających serce przed rozumem: puszczenie wolno złoczyńcy z nakazem opuszczenia rejonu jest pomysłem idiotycznym, należało gościa od razu zamknąć w areszcie. Wszak wiadomo, że życie i tak skonfrontuje postaci ponownie, a rzezimieszków powinno się zamykać od razu, bez drugiej szansy. Podobnie zadumała mnie kwestia zakochania się Filipa Steele'a. Było to uczucie nagłe, nie jak sycylijski piorun, lecz i tak miłość zakwitła szybko, w ciągu paru dni, w dodatku miłość do kobiety, z którą bohater zamienił zaledwie kilka słów, i o której doskonale wie, że nigdy nie będzie jego. Kiedyś rozczulały mnie takie sytuacje, dziś w nie niestety nie wierzę. Zacząłem się zastanawiać, czy Curwood miał żonę? Czy jak klasyczny romantyk jedynie bywał często (i zawsze nieszczęśliwie) zakochany? Niestety Wikipedia nie udziela odpowiedzi na to pytanie...

Po połowie książki przestałem kręcić nosem na zachowanie bohatera i innych, podobnych mu z postawy postaci. Bowiem romantyczne podejście do rzeczywistości ma też kilka przyjemnych momentów, na przykład wymierzanie sprawiedliwości na własną rękę. Fakt, że potem będziemy ścigani to fraszka, byle pomścić niesłusznie oskarżonego ojca i braci – to jest to! Podobnie topos prawdziwej, męskiej przyjaźni, o jakiej marzyło się onegdaj i na jaką wciąż się podświadomie czeka. Takie motywy wyzwalają masę pozytywnych uczuć. Także inna kwestia się nie zmieniła od kilkunastu lat – Curwood wciąż wpływa na czytelnika tak, iż nie potrafimy usiedzieć cicho. Podczas lektury nie byłem w stanie powstrzymać się od głośnego wyrażania swoich uczuć względem wydarzeń toczących się na kartach powieści, naturalnie budząc tym samym pozostałych domowników. Dawno mi się to nie przytrafiło.

„Steele z Królewskiej Konnej” z pewnością nie będzie jedyną elektroniczną pozycją tego autora, w którą zaopatrzę swój czytnik. Okazało się bowiem, iż wystarczy lekko zmrużyć oczy, by poczuć się znowu tak, jak w wieku lat trzynastu, kiedy marzenia zajmowały człowiekowi cały dzień, a rzeczywistość nie pokazała jeszcze wszystkiego, na co ją stać.

Steele of the Royal Mounted, Virtualo 2010, 146 stron
Strona ksiażki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz